Koty norweskie leśne nie należą do hodowlanych wyzwań. Jednak trzeba pamiętać, że Norwegi nie spieszą się do dorosłości i dojrzałość mogą świętować mając nawet 5 lat.
Rasa ta jest mocnym i zahartowanym w norweskich mrozach rodem. Niemniej jednak i niestety – istnieją dwie choroby, na które koty norweskie leśne są szczególnie podatne. Pierwszą jest, opisana już w przypadku rasy Maine Coon, kardiomiopatia przerostowa (HCM). Przypominamy, że HCM jest dziedziczną chorobą, która charakteryzuje się nadmiernym przerostem (hypertrofią) mięśnia sercowego, a dokładnie lewej komory. Konsekwencją tego przerostu jest obniżenie się kurczliwości mięśnia sercowego. Z kolei, w wyniku obniżenia kurczliwości rozwijają się wtórnie zaburzenia krążenia, które są bardzo niebezpieczne dla kociego życia. Mogą, niestety, doprowadzić do paraliżu kończyn kota lub, co gorsze, jego nagłej śmierci. Aby uniknąć tragedii, należy przebadać kota pod kątem kardiologicznym. I najlepiej zrobić to na samym początku życia naszego pupila, bo lepiej zapobiegać, niż leczyć!
Drugą typową dla Norwegów chorobą jest GSD IV. Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się groźne schorzenie, a mianowicie choroba spichrzeniowa glikogenu typu IV (Glycogen Storage Disease). Nadal jest to trochę trudne do ogarnięcia, ale w prostych słowach – chodzi o odkładanie się glukozy w organizmie, o jej metabolizm. W przypadku tej genetycznej i dziedzicznej choroby metabolizm glukozy w wątrobie kota zostaje zaburzony. W organizmie tworzy się glikogen bardzo długich łańcuchach. Dlaczego? Enzym, który powinien rozkładać te łańcuchy jest uszkodzony i nie działa prawidłowo. Nierozkładany glikogen gromadzi się w narządach – w przypadku GSD IV w mięśniach i wątrobie. Efektem są poważne następstwa: niewydolność wątroby (marskość), powiększenie wątroby i śledziony, zanik mięśni, problemy z koordynacją ruchową i najgorsze – śmierć. Tak, ta choroba jest niestety śmiertelną i nieuleczalną chorobą. Nie ma na nią żadnych leków. Kociaki najczęściej umierają przed lub zaraz po porodzie. Zdarza się, że przeżywają. Jednak około piątego miesiąca uaktywniają się opisane wyżej objawy i w 8-9 miesiącu kot umiera.
Szczęściem w całym tym nieszczęściu jest fakt, że choroba występuję stosunkowo rzadko i jest chorobą recesywną, czyli potrzeba obojga rodziców nosicieli recesywnego genu, aby GSD uaktywniło się u potomstwa. Kot może być nosicielem i nie mieć żadnych problemów pod kątem metabolizmu glukozy. Tylko specjalistyczne badania genetyczne mogą dać odpowiedź, czy nasz kot jest nosicielem zmutowanego genu. Pozwalają też na minimalizację lub całkowite wykluczenie (przez niedopuszczanie do krzyżowań kota/kotki ze zmutowanym genem) prawdopodobieństwa wystąpienia choroby u naszych mruczących przyjaciół.