cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Riko opowiada o kotach niezwykłych
„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.
Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”
Riko opowiada o Tarze - kotce obronnej
Jednak Tara zachowała się tak niezwykle, jej działanie było tak pełne poświęcenia i prawdziwej, bezinteresownej miłości, a jednocześnie tak skuteczne i perfekcyjne z punktu widzenia techniki walki, że Riko nie może pominąć Tary, prawdziwej superkotki, w swoich opowiadaniach.
Dokładna data urodzenia Tary nie jest znana – sześć lat temu, kiedy miała jakieś pół roku, po prostu podeszła do przechodzących przez park państwa Triantafilo, i poszła z nimi do ich domu w kalifornijskim mieście Bakersfield. Małżonka, pani Erica Triantafilo, ma alergię na kocią sierść, ale, jak mówi: „Przecież nie mogliśmy jej przegonić, skoro sama nas wybrała i przyszła do naszego domu”. Państwo Triantafilo nie tylko kotkę przygarnęli, ale potraktowali jak członka rodziny – dostała na imie Tara, i zamieszkała nie w ogrodzie, ale w domu, ze swoimi ludźmi. Od początku zachowywała się, jak kot stróżujący, i nie była to zabawa – Tara jest półkrwi Maine Coone’m, i jej wielkość robi wrażenie.
Dwa lata później państwu Triantafilo urodził się syn, Jeremy, i Tara natychmiast go adoptowała. Spała obok chłopca w jego łóżeczku – zawsze obok, nigdy nie próbowała położyć się na nim – budziła panią Triantafilo przy najmniejszym sygnale niepokoju Jeremy’ego, spacerowała z nim, kiedy raczkował, i wtedy, kiedy uczył się chodzić, potem bawiła się z chłopcem, zawsze okazując największą delikatność. Po kolejnych dwóch latach na świat przyszli młodsi bracia Jeremy’ego, bliźniacy, i dla nich również Tara okazała się najlepszą opiekunką, jednak jej więź z Jeremy’m pozostała najsilniejsza. Może dlatego, że chłopiec jest leciutko autystyczny, i kotka wie, że potrzeba mu najwięcej wsparcia?
Cała historia była miła, ale jednak nie nadzwyczajna, aż do wtorku, 13 maja 2014 roku. Tego dnia czteroletni Jeremy bawił się na rowerku przed swoim domem, i nic nie wskazywało na to, aby cokolwiek mogło mu zagrażać. Jednak z posesji sąsiadów, przez otwartą w trakcie manewrowania samochodem bramę, wymknął się ich pies, całkiem spory, pewnie jakieś 25 kilogramów. Jak potem mówił sąsiad, „pies nie lubił dzieci jeżdżacych na rowerach i na nie szczekał”.
Tym razem zrobił o wiele więcej.
Wypatrzył Jeremy’go, przemknął za samochodem państwa Triantafilo, podbiegł do chłopca, chwycił go za nogę, przewrócił, i zaczął ciągnąć po ziemi, jak upolowaną ofiarę. W tym momencie nie wiadomo skąd pojawiła się Tara. W rozpędzie, potężnym susem skoczyła na psa, odrzuciła go od chłopca i przepędziła.
Zdarzenie samo w sobie nadzwyczajne, ale warto kilka razy, w zwolnionym tempie obejrzeć nagranie z kamery monitoringu na domu państwa Triantafilo, która zarejestrowała całe wydarzenie.
Tara całym ciężarem skacze na psa, ląduje na nim i zadaje serię błyskawicznych uderzeń wszystkimi czterema łapami – tak szybkich, że widać je dopiero w oglądzie poklatkowym. Pies zostaje przewrócony i odrzucony od Jeremy’ego, po czym zrywa się do ucieczki, ale Tara odbija się od padającego przeciwnika, zawraca i sprawdza, co z Jeremy’m. Widząc, że nadbiegła matka chłopca, zawraca ponownie i rzuca się w pościg za psem. Widząc, że ten ucieka w panice i nie stanowi już żadnego zagrożenia, Tara zawraca ponownie i wraca do chłopca, odeskortować go bezpiecznie do domu.
Na każdym kursie osobistych ochroniarzy, akcja Tary może i powinna być pokazywana jako przykład profesjonalnej doskonałości – neutralizacja zagrożenia, sprawdzenie stanu osoby chronionej, trwałe usunięcie źródła zagrożenia, odeskortowanie osoby chronionej w bezpieczne miejsce. Perfekcja, jednym słowem.
Ojciec Jeremy’ego, Roger Triantafilo, który w trakcie ataku przebywał po drugiej stronie domu i o całym zajściu dowiedział się po fakcie, zamieścił nagranie z kamery monitoringu w Internecie, z króciutkim komentarzem „Mój kot uratował mojego syna”. Nagranie z miejsca stało się hitem – dotąd ponad 25 milionów wejść – a kotka Tara bohaterką o sławie międzynarodowej.
W słowach Rogera Triantafilo nie było najmniejszej przesady. Pies, który zaatakował Jeremy’ego, został zabrany na obserwację, i chociaż okazało się, iż był szczepiony i nie cierpiał na wściekliznę, to jednak w trakcie pobytu w ośrodku weterynaryjnym zaatakował jeszcze dwie osoby z personelu medycznego i karmiciela, więc wobec notorycznie okazywanej agresji został uśpiony. Śledztwo wyjaśnia, czy jego zachowanie mogło być skutkiem niewłaściwego wychowania przez właścicieli, ale jedno jest pewne – atak na Jeremy’ego nie był żadną zabawą, i Tara uratowała chłopcu z pewnością zdrowie, a być może i życie.
Jak radośnie zawołał Jeremy, kiedy tylko pozszywano mu pokaleczoną nogę: „Tara jest moją bohaterką!”. Jest z całą pewnością, a od chwili ataku na chłopca, który stłumiła w zarodku, kotka nie opuszcza swojego podopiecznego ani na krok, gdy ten tylko wychodzi poza próg domu.
Rodzice Jeremy’ego obiecali zaś solennie, że postarają się, aby każdy dzień Tary był dla niej świętem.