cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-

Riko opowiada o kotach niezwykłych

„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.

Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”

07.02.2014 Autor: Ludwik Kozłowski

Riko opowiada o Pushkinie - kocie papieskim

Pushkin urodził się w 2000 roku, w ojczyźnie miłośników kotów, Wielkiej Brytanii.
Riko opowiada o Pushkinie - kocie papieskim Riko opowiada o Pushkinie -...

Jest najwyraźniej mieszanką angielskiego dachowca – w typie ciężkich, masywnych kotów brytyjskich – i persa, sądząc po nieco dłuższym i bardziej puchatym futrze, czarnym jak smoła, kocurem potężnym i spokojnym. Jako kociak został znaleziony na ulicy, i zaniesiony do lokalnego schroniska w małej miejscowości koło Birmingham. Jako się rzekło, był spokojny i przyjazny, ale zdecydowanie domagał się pieszczot, i inne kociaki od rąk opiekunów odganiał nawet energiczniej, niż od miski.

Rósł błyskawicznie, robił się coraz bardziej kategoryczny, i kiedy już nieco zaczęło to schroniskowym opiekunom ciążyć, pewnego razu odwiedził go ktoś, kto się nim zachwycił i zabrał Pushkina ze sobą. Był to ojciec Anton Guziel, ksiądz pracujący w kaplicy pobliskiego szpitala.

Czarny kocur błyskawicznie się zadomowił, i uczestniczył tak w nabożeństwach, jak i w odwiedzinach chorych, które należały do zwykłych obowiązków księdza Guziela. Początkowo widok wielkiego, czarnego kota siedzącego spokojnie przy ołtarzu, a także maszerującego obok księdza, z zadartym ogonem, po szpitalnych korytarzach, wywoływał pewną sensację, ale wkrótce widok dwóch nierozłącznych panów w czerni spowszedniał i personelowi, i pacjentom, i gościom. Ludzie leczeni w szpitalu szybko polubili Pushkina i czekali na jego wizyty. Kocur był bardzo grzeczny, chętnie pozwalał chorym się głaskać, ugniatał ich łapami i mruczał jak mały traktor, dając pacjentom trochę radości i wspomagając proces leczenia.

Po dwóch latach pełnienia szpitalnych obowiązków – to zresztą kolejny przypadek, że kot w szpitalu nie był postrzegany jako złamanie przepisów sanitarnych – ksiądz Guziel dostał przeniesienie do parafii w Fenton, w pobliżu miasta Stoke-on-Trent, i Pushkin oczywiście pojechał wraz z nim. Proboszcz w Fenton był początkowo lekko wstrząśnięty, ale wkrótce docenił nowego lokatora na plebanii. Pushkin wygonił krety z przykościelnego parku oraz łączącego się z tym parkiem ogrodu plebanii, ukrócił wizyty myszy, i stał się ulubieńcem parafian – do tego stopnia, że zauważalnie wzrosło uczestnictwo we mszach, zwłaszcza, że i Pushkin z godnością w nich uczestniczył, tak jak przedtem w szpitalnej kaplicy. Nie tylko we mszach zresztą – był także gwiazdą spotkań organizowanych przez parafię, podczas których zbierano datki na różne cele dobroczynne, w tym na lokalne schronisko dla zwierząt.

Kiedy po 7 szczęśliwych latach ksiądz Guziel znów dostał przeniesienie, i Pushkin przeprowadzał się wraz z nim, w parafii Fenton urządzono dużą imprezę pożegnalną z loterią fantową – dochód z niej raz jeszcze zasilił schronisko. Wkrótce jednak Pushkin miał zdobyć sławę dalece wykraczającą poza skromną parafię w Fenton.

Przeniósł się, wraz ze swoim opiekunem, do Birmingham Oratory, wielkiego kompleksu sakralnego, pochodzącego wprawdzie z połowy XIX wieku, ale przypominającego swoimi rozmiarami coś na kształt średniowiecznego opactwa - ogromny kościół i towarzyszący mu kompleks budynków zostały ufundowane przez Johna Henry’ego Newmana. Pushkin wyjątkowo szybko odnalazł się w nowym miejscu, opanował labirynt budynków, korytarzy i wewnętrznych dziedzińców, jego ulubionymi miejscami pobytu, oprócz kwatery księdza Guziela, stały się kościół i biura kościelnej kancelarii. Perfekcyjna znajomość obiektu bardzo się Pushkinowi przydała.

We wrześniu 2010 r. wizytę oficjalną w wielkiej Brytanii składał papież Benedykt XVI. Jednym z jej ważnych elementów było wyniesienie do grona błogosławionych wspomnianego Johna Henry’ego Newmana. Ceremonia odbyła się w Birmingham Oratory. Zamieszanie było wielkie, oficjeli, ważnych gości i VIP-ów tłum, środki bezpieczeństwa  wzmocnione – Pushkin, jak to kot, zdegustowany całym tym harmiderem, gdzieś znikł, chociaż specjalnie ozdobiono go biało-żółtą kokardą. Kiedy, już po beatyfikacji, papież modlił się w ciszy w kaplicy Johna Newmana, nagle rozległ się kategoryczny, donośny miauk, po czym obok klęcznika stanął wielki, czarny kot, błyskając żółtymi ślepiami. Pushkin jakimś sposobem wykiwał ochronę, i albo zaszył się w kaplicy, czekając tam na Benedykta, albo go śledził, a teraz wyszedł i przywitał się, oczekując zainteresowania i  należnych wyrazów uznania od znakomitego gościa.

Zapanowała konsternacja, ale kocur wiedział, co czyni. Benedykt jest wielkim miłośnikiem kotów, i jeszcze jako kardynał w Rzymie osobiście dokarmiał wolno żyjące futrzaki. Teraz także, klęcząc, pogłaskał Pushkina, który z zapałem tryknął go głową. Ksiądz Guziel, widząc się już oczyma wyobraźni na misji u łowców głów w Amazonii, złapał Pushkina na ręce, któryś z papieskich sekretarzy usiłował wykrztusić jakieś wyjaśnienia i wskazać drogę do wyjścia, ale Benedykt zignorował go całkowicie i podszedł do kota, siedzącego spokojnie na rękach swojego opiekuna. Kocur został pogłaskany, podrapany między uszami i pod brodą, a na koniec papież uścisnął mu łapę. Dopiero wtedy przytomność odzyskał fotograf, zdjęcia zaczęli też robić obecni oficjele – jakoś nikt nie zostawił komórki w domu, czy u kierowcy.

Pushkin natychmiast stał się gwiazdą. Niezwykłe spotkanie opisano w kilku dziennikach lokalnych i ogólnokrajowych, wiadomości telewizyjne też poświęciły wydarzeniu parę minut. Od następnego dnia liczni dziennikarze zjawili się w Birmingham Oratory, aby sporządzić materiały o bohaterze dnia. Zainteresowanie było tak duże, że opiekun kota, ksiądz Guziel, postanowił napisać książkę, będącą wywiadem-rzeką z nowym celebrytą. Jak to w przypadku celebrytów bywa, książka sprzedała się doskonale, i wpływy z niej umożliwiły poważny remont dachu w opactwie. Przedmowę do książki napisała Marie Christine Princess Michael of Kent, kuzynka królowej Elżbiety II, która reprezentowała rodzinę królewską podczas ceremonii beatyfikacyjnej, i była jednym ze świadków audiencji, udzielonej przez Benedykta XVI wielkiemu, czarnemu kocurowi.

Pushkin w doskonałym zdrowiu żyje do dzisiaj. Oczywiście, po spotkaniu z papieżem, jego pozycja szanowanego domownika wzrosła do statusu patriarchy Birmingham Oratory. Awansował też jego opiekun – ma dziś oficjalny status sekretarza Pushkina. Stanowisko to jest niezbędne, i bynajmniej nie ma charakteru godności honorowej – listów do powszechnie poważanego, kierującego opactwem kocura jest wprawdzie nieco mniej, niż w miesiącach bezpośrednio po jego spotkaniu z papieżem, ale wciąż tyle, że odpisywanie na nie stanowi poważne zajęcie. Korespondencja obejmuje m. in. wymianę życzeń świątecznych i urodzinowych z Benedyktem, księżną Kent i innymi osobistościami, ale przede wszystkim z ludźmi, którzy piszą do Pushkina w najróżniejszych sprawach.

Ciekawe tylko, skąd biorą się ci, którzy nie lubią czarnych kotów, a nawet kotów w ogóle?      

Komentarze (2)
WANDA 09-02-2014 16:39:17
zgłoś do moderacji Bardzo ciekawa, bo prawdziwa historia o sprytnym kocie - takie one są te nasze ulubione futrzaki - sprytne i BARDZO KOCHANE.
Sani 07-02-2014 16:44:03
zgłoś do moderacji Uwielbiam takie opowieści, bo zwierzęta są cudowne.
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego