cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Riko opowiada o kotach niezwykłych
„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.
Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”
Riko opowiada o Room 8 - (nie)zwykłym kocie szkolnym
Blisko – niecałe 5 kilometrów - od centrum miasta, ma jednak charakter ściśle mieszkaniowy, i „od zawsze”, czyli jeszcze od lat 20-ych ubiegłego stulecia było siedzibą artystów, różnych dziwaków, i częściowo także politycznych narwańców. Dla kontrastu, znajduje się też tam siedziba Szkoły Policji w Los Angeles, więc porządek panuje doskonały.
Ważnym dla okolicy elementem jest szkoła podstawowa Elysian Heights Elementary, mieszcząca się w tej samej lokalizacji od wielu dziesięcioleci i wychowująca kolejne pokolenia lokalnych dzieciaków.
Któregoś wrześniowego dnia roku 1952, kiedy szkoła wracała dopiero do normalnego rytmu po wakacjach, a na zajęciach z angielskiego głównie opowiadano i pisano o tym, kto jak spędził wakacje, przez otwarte okno jednej z klas – budynek jest parterowy i okna sięgają niemal do ziemi – wkroczył na lekcję bury kot. Nigdy go przedtem w szkole nie widziano, ale kocur zachowywał się, jakby był u siebie. Przespacerował się po ławkach, wywołując radość dzieci trącił kilkoro nosem, i wreszcie wskoczył na biurko pani nauczycielki, gdzie grzecznie usiadł.
Zapanowała lekka konsternacja, ale wszyscy zauważyli, że kocur, choć niezwykle wielki, jest też chudy i wynędzniały. Dzieci poprosiły panią, żeby móc go nakarmić, i wkrótce z wędliny i sera do szkolnych kanapek oraz mleka, które wiele dzieci przynosiło do szkoły w butelkach, sporządzono potężny posiłek i miseczkę popitki. Kocur z apetytem wszystko pochłonął, dostał dokładkę, i poszedł spać na ostatniej ławce. Spał cały dzień, a kiedy po południu lekcje dobiegły końca wstał, przeciągnął się, i tym samym oknem, którym wszedł, kicnął do otaczającego szkołę parku. Odszedł nie oglądając się za siebie, i wszyscy uznali, że więcej kocura nie zobaczą.
Następnego dnia rano, kiedy tylko pierwsi uczniowie weszli do klasy, buras już siedział na zewnętrznym parapecie. Otwarto mu okno, i rytuał się powtórzył – kocur obszedł salę, przywitał się z dziećmi i panią nauczycielką, zjadł na jej biurku potężne śniadanie, i poszedł spać na ostatnią ławkę, teraz już jego ławkę. Po zakończeniu lekcji, kot wyszedł do ogrodu.
Były to niezwykłe, dawno zapomniane czasy, w których na butelkach szampana nie naklejano jeszcze instrukcji, żeby przy otwieraniu nie celować sobie korkiem w oko, przy basenach nie stały tabliczki, aby przed skokiem sprawdzić, czy w basenie jest woda, zaś dzieci spędzały czas wolny ganiając za piłką, łażąc po drzewach i szalejąc na rowerach, nie naduszając klawiszy na gameboyu, czy innej konsoli, a kiedy czasem zdarzyło się obtarte kolano to rezultatem nie był proces przeciw szkole o wielomilionowe odszkodowanie, więc i kota na prośbę dzieci zaadoptowano bez decyzji kuratorium, rocznej kwarantanny, powołania wydziału nadzoru w lokalnym Sanepidzie, i dziesiątków podobnych, dziś całkowicie oczywistych przedsięwzięć.
Doskonale żywiony kocur – zaraz po wejściu do klasy dostawał wielkie śniadanie, potem jadł z dziećmi nie mniejszy lunch, i solidną przekąskę przed wyjściem - błyskawicznie nabrał atletycznej sylwetki i kolosalnych wręcz rozmiarów. Powstał też problem, jak dać mu na imię. Padały różne propozycje – Giant, Colossus, The Big One – aż wreszcie ktoś zaproponował, aby kota nazwać od klasy, do której wszedł po raz pierwszy, i którą najwyraźniej uznał za swoją szkolną bazę. W ten sposób, kocur dostał swoje niezwykłe imię – Room 8.
Od początku był bardzo spokojny i grzeczny, a kiedy w pełni się zadomowił, zaczął aktywnie uczestniczyć w szkolnym życiu. Systematycznie patrolował szkolne korytarze, wchodził do różnych klas – otwieranie drzwi łapą przychodziło mu równie łatwo, jak ludziom, ze względu na swoje rozmiary po prostu stawał na tylnych łapach, nie musiał skakać - i uczestniczył w różnych zajęciach. Szczególnie lubił lekcje rysunków i prac ręcznych, nie przepadał za śpiewem, czasami słuchał wykładów z historii, geografii i przyrody. Oczywiście, wizytował też pokój nauczycielski, gabinet dyrekcji i sekretariat, w tym ostatnim lubił zwłaszcza asystować w pisaniu korespondencji na maszynie do pisania.
Nauczyciele pracujący w Elysian Heights Elementary, pod przewodem szczególnie go lubiącej dyrektorki szkoły, pani Beverly Mason, szybko włączyli kocura w proces wychowawczy. Lekcje przyrody i nauki o społeczeństwie zostały poszerzone o kwestie związane z poszanowaniem zwierząt, tak wolno żyjących, jak i domowych, opieką nad nimi, prawidłowym żywieniem, potrzebą sterylizacji, itd., itp. Jednocześnie, opieka nad Room 8 została także usystematyzowana. Żeby kocur nie zachorował z przejedzenia – każdy chciał przecież podsunąć mu jakiś pyszny kąsek – oficjalnym miejscem jego karmienia stał się pokój nauczycielski. Przywilej karmienia kocura był nagrodą przyznawaną za szczególnie dobre wyniki w nauce uczniom poszczególnych klas – w każdej istniało stanowisko Cat Feeder, na którym obowiązywała tygodniowa rotacja, aby nikt z tych, którzy zasłużyli, nie został pominięty. Równie ważną funkcją był Cat Seeker, odpowiedzialny za to, aby na koniec dnia kocura gdzieś nie zamknięto. Działał też Cat Remover, odpowiedzialny za przenoszenie kota, gdy ten usnął w miejscu, w którym nie mógł pozostać – funkcję tę każdorazowo pełnił wyróżniający się zawodnik szkolnej drużyny futbolu amerykańskiego, którego siła gwarantowała bezpieczne przeniesienie kocura. W okresie wakacyjnym obowiązywał grafik dyżurów – lekcji wprawdzie nie było, ale Room 8 jadać przecież musiał, więc dyżury obejmowały i nauczycieli, i rodziców, no i dzieciaki przede wszystkim. Nie zdarzyło się, aby w wakacje kocur zmarniał choć trochę.
Jako się rzekło, szczególną sympatią darzyła Room 8 pani Beverly Mason. Jej mąż był oficerem policji, i na prośbę żony ustalił, że kocur, który od zawsze wyróżniał się nadnaturalną wielkością, przyszedł na świat w 1947 roku i miał nawet „opiekunów”, którzy jednak źle go traktowali (wizyta policji w sprawie dawno, ich zdaniem, zaginionego kota, była dla tych „dobrych ludzi” poważnym przeżyciem), więc kocur się od nich wyniósł, a kiedy głodne życie po paru latach za bardzo już mu doskwierało, wprowadził się do szkoły. Zafascynowana tą historią i osobowością Room 8, pani Mason postanowiła kota spopularyzować szerzej. Zaczęła go zabierać na spotkania miłośników kotów i kocie wystawy (większy nawet od maine coon-ów Room 8 nieodmiennie wywoływał sensację), zainteresowała lokalną prasę, radio i telewizję. Szczególną okazją było coroczne rozpoczęcie roku szkolnego – Room 8 zawsze w nim uczestniczył wraz z panią Mason dokonywał przeglądu uczniów na uroczystym apelu, przyjmował szkolną defiladę, po czym wkraczał do szkoły, prowadząc za sobą dyrekcję, grono nauczycielskie, komitet rodzicielski, i uczniów. Zdjęcia każdorazowo zamieszczała lokalna prasa, o kocurze corocznie otwierającym szkołę wspominano w audycjach radiowych i raczkującej telewizji.
Dla kolejnych roczników uczniów Elysian Heights Elementary Room 8 stał się naturalną częścią szkoły, jej maskotką, pupilem – i bardzo ważnym nauczycielem. Popularność kocura gwałtownie rosła – po kilku latach zaczęła na jego adres przychodzić coraz większa korespondencja i uczniowie starszych klas doskonalili umiejętności pisarskie odpowiadając na te listy (do 100 listów dziennie, ze wszystkich stanów USA i z zagranicy – szkoła uzyskała w kuratorium dodatkowy fundusz na koperty i znaczki, starannie rozliczany także przez uczniów), a wkrótce potem pojawiło się zainteresowanie mediów ponadlokalnych. W 1962 roku Room 8 został bohaterem 3-stronicowego artykułu w magazynie „Look”, w roku 1964 kocur odcisnął swoje łapy w betonie przed szkołą, oczywiście w błysku fleszy i wśród telewizyjnych kamer, w 1966 ukazała się biografia Room 8, która miała 6 wydań i sprzedała się w przeszło milionie egzemplarzy (napisana przez panią Beverly Mason i jedną z nauczycielek, panią Virginię Finley, a zilustrowana przez Valerie Martin, która prowadziła lekcję w chwili, gdy Room 8 po raz pierwszy wkroczył do szkoły - istotna część tantiem została przeznaczona na wyposażenie szkoły, rozbudowę biblioteki, oraz utworzenie i utrzymanie istniejącego do dziś przyszkolnego zwierzyńca), nakręcono także duży dokumentalny program telewizyjny. Jednocześnie, od roku 1967, historia Room 8 stała się częścią zbioru szkolnych czytanek na terenie działania kuratorium, któremu podlegała szkoła w Elysium Heights.
Olbrzymi, potężny i mądry, Room 8 podlegał niestety, jak wszyscy, upływowi czasu. Pierwsze pięć lat jego życia to nie była sielanka, i chociaż potem przyszło rajskie życie w szkole, to wiek zaczął dawać o sobie znać. Zimy w Los Angeles nie są z reguły surowe, jednak w 1964 roku Room 8 zachorował na zapalenie płuc. Stan był krytyczny, ale lekarze z lecznicy Lockhart Animal Hospital w Hollywood zrobili wszystko, co możliwe, i kocur wyzdrowiał – lecznica nie wystawiła rachunku. Po tej przygodzie uznano, że bardzo dotąd samodzielny Room 8 musi zaprzestać ulubionych noclegów w plenerze. Państwo Nakano mieszkający w pobliżu szkoły zaoferowali mu stały nocleg (oczywiście u nich w łóżku, pod kołdrą), a gospodarz szkoły, pan Sam Ross odprowadzał go systematycznie po lekcjach, aby coś złego nie przydarzyło się w trakcie przekraczania coraz bardziej ruchliwych ulic. Room 8 przyjął te zabiegi z pełnym zrozumieniem, i tylko kilka razy znikł z domu państwa Nakano, ale każdorazowo odnalazł się nie dalej, niż w ogrodzie sąsiadów.
Swoje szkolne i publiczne obowiązki Room 8 pełnił do końca roku szkolnego 1967/1968. Letnie wakacje spędzał w ogrodzie państwa Nakano – i tam usnął na zawsze w wieku 21 lat, 13 sierpnia 1968 roku.
W „Los Angeles Times” ukazał się całostronicowy, ozdobiony zdjęciem i przypominający jego życie nekrolog Room 8, następnego dnia nekrologi zamieściły liczne gazety w całych Stanach Zjednoczonych, w tym „Christian Science Monitor”. Pogrzeb kocura odbył się na cmentarzu zwierzęcym Los Angeles Pet Memorial Park, na jego grobie złożono wielki wieniec z róż i goździków, kwiatów, wśród których najbardziej lubił spać w ogrodzie państwa Nakano. Z funduszy, zebranych przez uczniów Elysium Heights Elementary postawiony został, zadbany do dzisiaj, nagrobek z czerwonego granitu.
Jednak Room 8 odcisnął większy ślad. Wciąż działająca szkoła Elysium Height Elementary pełna jest pamiątek po niezwykłym kocurze – od odcisku łap, poprzez liczne zdjęcia i obrazy, aż po murale mu poświęcone, a lekcje angielskiego w pierwszej i drugiej klasie oparte są na biografii Room 8. To jednak nie wszystko – od 1972 roku do dzisiaj działa schronisko dla kotów „Room 8 Memorial Cat Foundation”, założone dla uczczenia ogromnego, mądrego kocura, utrzymujące się z darowizn i przestrzegające zasady, że każde trafiające doń zwierzę albo zostaje wyadoptowane, albo mieszka w schronisku, w godnych warunkach, do naturalnej śmierci.
Nic więc dziwnego, że budynek szkoły Elysium Heights Elementary ozdabia napis wielkimi, podświetlonymi literami:
“Elysium Heghts School. Home of Room 8. School Cat 1952 – 1968”
I nic też dziwnego, że w założonym jeszcze za czasów Room 8 szkolnym zwierzyńcu uczniowie wciąż opiekują się różnymi zwierzętami, ale szkołę swobodnie patrolują tylko koty.