cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Riko opowiada o kotach niezwykłych
„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.
Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”
Riko opowiada o Dusty'm - kocie, który przynosił prezenty
Wbrew pozorom, było to dosyć niezwykłe wydarzenie, Dusty jest bowiem przedstawicielem rzadkiej i kosztownej rasy Snowshoe, powstałej kilkadziesiąt lat temu przez przypadkowe skojarzenie klasycznej rasy syjamskiej (czyli dużych, papuśnych kotów o specyficznej barwie futra, nie dzisiejszych trójkątnych chudzin, w które wyewoluował wzorzec tej rasy) oraz rasy amerykańskiej krótkowłosej, też raczej masywnej. Rezultatem są piękne, wielkie koty o czekoladowym umaszczeniu, błękitnych oczach i śnieżnobiałych skarpetkach, które po syjamach odziedziczyły zdecydowany charakter, a po amerykańskich krótkowłosych spokój i opanowanie.
Kto w przypływie braku rozumu wystawił za drzwi ciężarną kotkę tej rasy, zamiast odchować i sprzedać kocięta, nie jest wiadome, ale mamę Dusty’ego szybko zabrano z ulicy, zaniesiono do wygodnego lokum w schronisku, i tam bezpiecznie przyszedł na świat Dusty i jego rodzeństwo. Koty były przepiękne i kiedy podrosły, wszystkie, w tym i ich mamę, z łatwością rozdano. Dusty trafił do państwa Coleman, gdzie zaraz zawładnął domem, ogrodem, i sercami gospodarzy.
Pierwsze lata życia Dusty’ego nie odznaczyły się niczym szczególnym. Doskonale karmiony i zadbany kocur rósł jak na drożdżach i po dwóch latach – często zdarza się, że koty dużych ras pełną dojrzałość fizyczną osiągają dopiero w wieku dwóch lat, maine coon-y nawet trzech – doszedł do 8 kilogramów oraz należycie władczego charakteru.
Kiedy już dorósł, Dusty zatroszczył się o swoją ludzką rodzinę, którą pokochał z całej swojej kociej duszy. Nie jest niczym dziwnym, iż koty przynoszą prezenty swoim opiekunom. Z reguły są to różne drobne zwierzęta, na które kot naturalnie poluje i które często ofiarowuje swoim ludziom, jako wyraz przyjaźni, wdzięczności i wsparcia – niestety, nierzadko te z serca dawane prezenty nie wywołują u ludzi zachwytu, a przecież mruczek tak się starał... Czasami, kiedy w czyimś domu mieszka kilka kotów, bywa tak, że te sprawniejsze, czy bardziej łowne obdarowują łupem swoich czworonożnych przyjaciół, i ci zawsze są zadowoleni.
Jednak Dusty od samego początku wiedział, że ludziom myszy, ryjówki, krety, świerszcze, a tym bardziej upolowane ptaszki, nie są do niczego potrzebne. Wypatrzył, czego jego ludzie używają na co dzień, i zajął się znoszeniem prezentów na prawdziwie hurtową skalę. Oczywiście, niczego nie mógł kupić w sklepie, ale od czego są sąsiedzi w okolicy zabudowanej domkami w ogrodach, przy czym ogrody mają tylko symboliczne ogrodzenia, a domy z reguły stale otwarte okna, zwłaszcza w nocy?
Kiedy państwo Coleman zaczęli znajdywać w swoim ogrodzie różne, pozornie przypadkowe przedmioty – a to rękawiczki, a to gąbkę do mycia samochodu, a to, z nieco większym niż lekkie zdziwieniem, koronkowe majtki – początkowo bez szczególnego zastanowienia wyrzucali je do śmieci. Jednak wyrzucanie spowodowało, że ilość nieznanych przedmiotów lawinowo wzrosła, a co więcej, zaczęły one pojawiać się nie w ogrodzie, ale na środku podłogi w salonie. Wieczorem nic nie było, a rano znajdywały się, powiedzmy, kostium bikini i męskie slipy, wszystko każdorazowo świeżo wyprane.
Wszczęto śledztwo, i zaraz wykryto, że prezenty pojawiają się rankiem wtedy, kiedy Dusty znika na noc. Kilka nocy poświęcono na obserwację, i podejrzenia znalazły potwierdzenie – prezenty z ogrodów i domów sąsiadów znosił dystyngowany za dnia i grzeczny kocur. Dusty musiał dostrzec zainteresowanie swoich ludzi i zdwoił wysiłki, a pod wpływem przemów, że nie wolno, nawet potroił.
W ciągu 3 lat Dusty przyniósł swoim ludziom przeszło 600 pożytecznych rzeczy. Ręczniki zwykłe i kuchenne (zawsze świeżo prane), osiem kostiumów kąpielowych (zawsze komplety), kilka par sportowych butów, serwety na stół, liczne pluszowe zabawki, prawie 40 par skarpet, kilkanaście par rękawiczek ogrodowych i wyjściowych, kilka piłek (w tym jedną koszykówki, wprawdzie wymagającą napompowania, ale poza tym całą), parę t-shirtów, spodnie od piżamy, a nawet jedną drogą, markową koszulę męską, i trzy krawaty (pasowały do koszuli). Żadna z tych rzeczy nie była uszkodzona, i wszystkie nadawały się do użytku.
Ta eksplozja przestępczości na osiedlu, na którym dotąd nie wszyscy zamykali drzwi na klucz, oczywiście nie pozostała niezauważona. Państwo Coleman znaleźli się w niezręcznej sytuacji – z jednej strony znoszone przez Dusty’ego łupy starannie przechowywali w kartonach, mając zamiar kiedyś jakoś je oddać, z drugiej zwyczajnie wstyd im było przyznać się, że wciąż niewykrytym sprawcą masowych kradzieży jest Dusty.
Jednak pewnej ciepłej nocy 2010 roku miarka się przebrała - kocur przyniósł swoim opiekunom 11 różnych rzeczy, i państwo Coleman postanowili coś z tym zrobić. Pod pretekstem jakiejś osiedlowej okazji zorganizowali u siebie dużego sobotniego grilla i sprosili szerokie grono sąsiadów. Kiedy już wszyscy zdrowo się najedli i trochę przy okazji wypili łagodnego kalifornijskiego wina, poproszono o chwilę ciszy i na arenę wkroczył doskonale znany sąsiadom Dusty. To znaczy nie tyle wkroczył, ile wniosła go pani Coleman, w klatce sporządzonej z prętów przypominających drzwi do celi, ubranego w więzienny pasiak i gustowną czapeczkę do kompletu. Chwila konsternacji – no bo niby za co, taki kochany kiciuś – i pojawił się pan Coleman, lekko zaczerwieniony z wysiłku, a może i ze wstydu. Pan Coleman ciągnął spory wózek, a w nim kartony z posegregowanymi według rodzajów łupami Dusty’ego. Gospodarz rozłożył na trawie brezentową płachtę, i zaczął wykładać na nią zawartość kartonów.
Salwa śmiechu wstrząsnęła całą okolicą, po czym przystąpiono do identyfikacji, co komu buchnął Dusty – on sam, wypuszczony rzecz jasna z klatki, paradował wśród dóbr, które zgromadził, i od czasu do czasu pokazywał swoje możliwości, nosząc coś po ogrodzie. Oczywiście okazało się, że ustalenie po 3 latach „czyje co je” nie jest ani możliwe, ani celowe, i całość łupów Dusty’ego zgodnie przeznaczono na cele charytatywne.
Po tym sukcesie Dusty natychmiast stał się celebrytą. Posypały się artykuły i programy w lokalnych telewizjach, a wreszcie zaproszono ekipę Animal Planet. Ekipa ta, za zgodą sąsiadów, rozstawiła w okolicy miniaturowe, uruchamiane czujnikami ruchu kamery, i złodziejskie wyprawy Dusty’ego zaczęto nagrywać, aż powstał cały, poświęcony jego wyczynom odcinek serialu „Must Love Cats”. Zaraz potem Dusty wystąpił w programie Davida Lettermana, i jego pozycja jako gwiazdy mediów została ugruntowana, kocur zagrał nawet w kilku filmach kinowych.
Sława i popularność Dusty’ego zostały jak najlepiej wykorzystane. Kocur wciąż z zapałem łupi sąsiadów, a łupy te cieszą się wielkim wzięciem na aukcjach wspierających finansowo opiekę nad bezdomnymi zwierzętami. Dusty jest bohaterem licznych imprez charytatywnych w całym rejonie San Francisco Bay Area, jego obecność zawsze gwarantuje szczodre datki, no i kocur jest istotnym elementem finansowania schroniska, w którym przyszedł na świat.
Innymi słowy, Dusty zintegrował lokalną społeczność, i stał się dobroczyńcą swoich pobratymców oraz innych zwierząt, którym w życiu nie najlepiej się powiodło – a wszystko dzięki złodziejstwu. Chociaż może to wcale nie takie dziwne, skoro najbliższy raju kraj na Ziemi, Nową Zelandię, też zbudowali potomkowie zesłańców...
Wszystkim Czytelnikom,
tym, którzy tworzą portal Świat Kotów i tym, którzy na nim bywają,
Riko
życzy samych sukcesów w nowym, 2014 roku.