cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-

Riko opowiada o kotach niezwykłych

„Riko, sam kocur niezwykły, o sobie, swoim życiu, kotach ze swojej ferajny oraz swoich i obcych ludziach, opowiada w książce „Riko i my. O kotach, ludziach, przyjaźni i zaufaniu”. Opowieści te są i wesołe, i smutne, i twarde, i łagodne – jak to w życiu. Wszystkie zdarzyły się naprawdę, i wiele nauczyły ludzi Rikiego. Aby je poznać, warto kupić książkę, no i zajrzeć na stronę www.facebook.com/rikoimy, gdzie informacji o książce, Rikim, i jego ferajnie jest dużo więcej, niż tutaj.

Jednak na świecie istniało i istnieje bardzo wiele innych kotów niezwykłych. Jedne były niezwykłe w okolicznościach ekstremalnych, a inne w zwykłej codzienności. O tych właśnie kotach, niezwykłych na wiele sposobów, będzie tutaj opowiadał Riko. Czasami Riko opowie też coś o sobie, albo o kotach ze swojej ferajny, a nawet o ludziach. Zachęcamy do lektury.”

05.08.2013 Autor: Ludwik Kozłowski

Riko opowiada o Simonie - kocie marynarzu

Kategoria: Riko opowiada
Simon urodził się w 1947 roku, w dokach brytyjskiego wówczas Hong Kongu.
Simon - kot marynarz

Dokładna data nie jest znana, ale kiedy w marcu roku 1948 znalazł go wracający z przepustki 17-letni George Hickinbottom, marynarz z fregaty HMS „Amethyst”, Simon miał mniej więcej rok, był wychudzony, głodny i chory, jak to bezdomny portowy kot w ciężkich czasach, i nic nie wskazywało na jego przyszłą niezwykłą karierę.

George przemycił kota na pokład swojego okrętu, i początkowo próbował ukrywać – jako zwykły marynarz niewiele miał do powiedzenia, a nie chciał, żeby Simon wrócił do doków na pewną zgubę – ale rzecz wkrótce się wydała, i George stanął do karnego raportu. Oczywiście, razem z kotem.

Cuda się jednak zdarzają, więc kapitan okrętu, Ian Griffiths, okazał się miłośnikiem kotów, i zarządził wciągnięcie Simona na listę załogi HMS „Amethyst”. Antybiotyki błyskawicznie zniszczyły trapiącą go infekcję, obfite pożywienie umożliwiło odbudowę wynędzniałego ciałka, a ponadto Simon, „żeby się gdzieś nie zapodział”, został przemeldowany z wąskiej, marynarskiej koi George’a Hickinbottoma do kapitańskiej kajuty. Oczywiście żadnej obawy zapodziania się nie było, kapitanowi chodziło wyłącznie o to, żeby mieć jakąś bratnią duszę – nie bez powodu mówią „Chcesz mieć przyjaciela, weź psa albo kota”, tym razem padło na kota.

Odbudowany Simon z miejsca stał się maskotką całej załogi, a ponadto podjął obowiązki etatowego tępiciela szczurów, zyskując szerokie uznanie swoją zaciętością i skutecznością. Powszechną radość budził też fakt, że Simon szczurów wprawdzie nie jadł, ale hurtowo znosił je do kapitańskiej kajuty.

Chwilowe zaniepokojenie wywołała zmiana dowódcy, jednak komandor Bernard Skinner, który zastąpił kapitana Griffithsa, okazał się nie mniejszym niż on przyjacielem kotów, i Simon zachował tak uprzywilejowaną pozycje, jak i miejsce w kajucie dowódcy.

Zaraz po zaokrętowaniu się nowego dowódcy, na początku 1949 r. HMS „Amethyst” wyruszył w górę rzeki Jangcy, do Nankinu, aby przejąć tam obowiązki okrętu dozorowego, zapewniającego opiekę (w Chinach wciąż trwała wojna domowa) europejskiej ludności tego miasta, od niszczyciela HMS „Consort”. Pozornie rutynowa misja okazała się groźną operacją bojową. Północny brzeg Jangcy opanowany był przez komunistów, południowy przez wojska Kuomintangu, i już niedaleko Nankinu artyleria wojsk komunistycznych otworzyła ciężki ogień do neutralnego „Amethysta”. Okręt doznał groźnych uszkodzeń, awaria elektryczna uniemożliwiła mu odpowiedzenie skutecznym ogniem, i HMS „Amethyst” zaczął tonąć – szczęśliwie prąd wody zniósł okręt na południowy, przyjazny brzeg, gdzie „Amethyst” osiadł na mieliźnie. Dalszy ostrzał przerwał przybyły z Nankinu niszczyciel HMS „Consort”, który zniszczył nadbrzeżne baterie, jednak sytuacja wyglądała jak najgorzej, także dla Simona.

Już pierwsze salwy, jakie spadły na okręt, zniszczyły m. in. stanowisko dowodzenia i kajutę kapitańską. Komandor Skinner zginął, Simon został ciężko ranny i poparzony. Kiedy „Consort” stłumił wrogi ostrzał, a najciężej rannych przetransportowano na południowy brzeg Jangcy, okrętowy lekarz zajął się i Simonem. Z ciała kota usunięto 6 odłamków, opatrzono rany i oparzenia, ale Simon stracił tak wiele krwi, że doktor nie dawał mu żadnych szans przeżycia.

Jednak następnego ranka Simon żył, i cichym miaukiem poskarżył się na swój los. Dostał skondensowanego mleka, i wbrew złym prognozom, rozpoczął szybką rekonwalescencję. W jej trakcie, niestety, na okręcie zapanowała plaga szczurów – jednostka stała tuż przy brzegu, i gryzonie miały ułatwioną drogę inwazji. Simon leżał miesiąc, i w tym czasie szczury coraz poważniej dawały się we znaki tak załodze „Amethysta”, jak i, przede wszystkim, zapasom żywności.

Po miesiącu Simon wstał i, choć wciąż jeszcze nie był sobą, wrócił do obowiązków łowcy gryzoni. Szeregowe szczury wybijał z łatwością, i wkrótce plaga została znacznie ograniczona, a dzielność i ofiarność Simona, który wzorowo pełnił służbę mimo osłabienia ranami, bardzo korzystnie wpływała na morale załogi. Tym bardziej, że Simon oprócz zwalczania szczurów, znajdował też czas i energię na spacery po okręcie, odwiedzanie poszczególnych marynarzy i oficerów, i towarzyszenie im w codziennych obowiązkach, związanych z prowadzeniem napraw uszkodzonego okrętu.

Jednak mimo wysiłków Simona, plaga szczurów wciąż jeszcze nie została pokonana całkowicie. Szczury miały swojego przywódcę, wielkiego, silnego i przemyślnego osobnika, który skutecznie wymykał się z zastawianych przez marynarzy pułapek, i potrafił ostrzec przed nimi inne szczury. Bezsilna załoga nazwała go Mao Tse Tung, „na cześć” przywódcy chińskich komunistów, którym zawdzięczała swoje fatalne położenie. Wszystkim wydawało się, że wciąż osłabiony Simon także nie poradzi sobie z potężnym wrogiem.

Jednak pewnej nocy najpierw marynarzy pełniących wachtę, a potem resztę załogi, zaalarmowały dzikie wrzaski, dobiegające z dolnego pokładu, z okolic magazynu żywnościowego. Na oczach kilkudziesięciu marynarzy Simon starł się z Mao Tse Tungiem.

Nikt Simonowi nie mógł pomóc – tempo walki i ruchliwość przeciwników były tak wielkie, że jakakolwiek próba zastrzelenia Mao Tse Tunga mogła równie dobrze spowodować śmierć Simona. Jednak po kilku minutach, starcie było rozstrzygnięte – osłabiony ranami, daleki od pełni sił Simon zabił przeciwnika. Tej samej nocy pozostałe szczury uciekły z okrętu.

Z reguły ucieczka okrętowych szczurów to nie jest dobry znak, ale tym razem było odwrotnie. W trakcie blisko trzech miesięcy tkwienia w pułapce zdołano uszczelnić przebicia, wypompować wodę, i wciąż nie w pełni sprawny, ale mogący już pływać HMS „Amethyst” ruszył w dół rzeki. Z przygodami, ale bez dalszych ofiar, dotarł do jej ujścia, i wrócił do Hong Kongu.

Całą załogę powitano jak bohaterów, jednak Simona szczególnie. Został awansowany do rangi starszego marynarza – specjalisty, otrzymał liczne odznaczenia bojowe, w tym „Dickin Medal” (oficjalnie ustanowiony w Wielkiej Brytanii medal dla zwierząt, które wykazały się heroizmem w warunkach wojennych, odpowiednik Victoria Cross), oraz medal Blue Cross, a także honorową odznakę bojową HMS „Amethyst”. Listów i pocztówek do Simona przychodziło tak wiele, że na okręcie ustanowione zostało stanowisko „Cat Officer”, które objął podporucznik Stuart Hett, którego zadaniem było odpowiadanie na korespondencję. W każdym porcie, w którym HMS „Amethyst” zatrzymywał się w drodze do Wielkiej Brytanii, Simon był honorowym gościem władz portu, a w macierzystym dla „Amethysta” porcie Plymouth zorganizowano Simonowi specjalną imprezę powitalną.

Niestety, biurokracja już wtedy okazała się nieubłagana, i Simon, który miał zamieszkać w wiejskiej posiadłości rodziny jednego z oficerów HMS „Amethyst”, musiał najpierw przejść kwarantannę w ośrodku dla zwierząt w Surrey. Mimo otoczenia go tam najlepszą opieką, Simon doznał infekcji wirusowej, i jego wciąż nie w pełni wykurowane z wojennych ran ciało nie dało rady – Simon umarł 28 listopada 1949 roku. Pewnie nie bez znaczenia był też stres, spowodowany znalezieniem się w obcym miejscu i wśród obcych, jeśli nawet przyjaznych, ludzi…

Simon pochowany został z wojskowymi honorami, w obecności setek ludzi, w tym całej załogi HMS „Amethyst”, na cmentarzu dla zwierząt Ilford Animal Cemetery w East London. Jego grób jest pięknie utrzymany do dnia dzisiejszego, a na płycie nagrobnej widnieje napis:
„Pamięci Simona, służącego na HMS „Amethyst” od maja 1948 r. do listopada 1949 r., odznaczonego Dickin Medal, zmarłego 28 listopada 1949 r. – jego zachowanie w trakcie walk na rzece Jangcy było wzorem męstwa”.  
 

Komentarze (2)
Zuzanna 31-08-2013 09:07:49
zgłoś do moderacji Piękna historia... to co przeżył ten kot to cud...
Ponury Pałkarz 14-08-2013 17:53:48
zgłoś do moderacji Jak mówią, "Chroń nas Panie Boże od przyjaciół, z wrogami sami dajemy sobie radę". Simon przeżył ostrzał artyleryjski, 6 odłamków, pokonał Mao Tse Tunga, a do grobu go wpędziła "chcąca dobrze" biurokracja, i z należnych bohaterowi uroków wiejskiej posiadłości w Anglii nie skorzystał... Samo życie.
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego