cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Mechatek o trzymaniu kciuków za Reszkę
Choroba Reszki polega na tym, że w środku Reszki pojawił się nowy twór, którego w ogóle nie powinno tam być i który trzeba jak najszybciej usunąć za pomocą operacji, a potem oddać w słoiku na badanie histopatologiczne, które powie nam wszystkim, jak bardzo ten nowy twór jest niebezpieczny, a wtedy nasz Nowy Pan Doktor, który jest wielkim autorytetem w sprawach nowych tworów zdecyduje, czy i jak można dalej robić.
Pani mówi, że najbardziej ją niepokoi i zasmuca to CZY, bo oznacza, że Reszki mogłoby nie być, a jest bardzo dużo zmiennych czyli takich rzeczy, które mogą wpłynąć na powodzenie operacji i od nich wszystko zależy. A przecież Reszka jest kotem życia naszej pani, więc trzeba zrobić wszystko, żeby CZY zamienić na JAK. Wszystko, proszę Państwa.
No więc robimy. To znaczy robią pani i Nasz Drugi Człowiek, a wymaga to z ich strony ogromnych poświęceń polegających na codziennym narażaniu się na pazury i zęby Reszki podczas wożenia jej do przychodni na kroplówki, a przecież wiadomo, że Reszka ma straszny, nieobliczalny charakter i w związku z tym ma nawet zapisane w papierach w innej przychodni: „kotek jest agresywny”.
Kotek jest agresywny, proszę Państwa, podczas zapinania smyczy, podczas zdejmowania smyczy, podczas podpinania kroplówki do wenflonu, podczas wypinania kroplówki z wenflonu. Na szczęście podoba jej się jazda tramwajem i wtedy kotek nie jest agresywny, tylko rozgląda się ciekawie dookoła.
Reszka z zielonym bandażem, pod którym jest wenflon
Te kroplówki są bardzo potrzebne, ponieważ nowy twór jest w jelicie i dlatego Reszka chudła, chociaż miała apetyt, bo on uniemożliwiał jej wchłanianie białka z chrupek i smakołyków. A jak kot jest taki chudy, to jest bardzo słaby i wtedy zwiększa się ryzyko anestezjologiczne. To mądre słowo oznacza, że gdyby kot był zbyt osłabiony, to po narkozie mógłby się w ogóle nie obudzić, a do tego przecież nie wolno dopuścić, więc poza kroplówkami Reszka dostaje specjalną karmę z wysoką zawartością białka, żeby go trochę jednak w środku zostało. Po tygodniu kroplówek i jedzenia karmy w postaci pysznej (próbowałam) papki, Reszka przybrała na wadze aż o 20 dekagramów, co w przypadku takiego małego kota jest bardzo dużo i w ten sposób udało się przynajmniej trochę zlikwidować jedną zmienną.
Kiedy Reszka przybrała na wadze, ma więcej siły do objawiania swojego charakteru i pomocnicy lekarzy, którzy podpinają jej kroplówkę już uwierzyli, że z charakterem Reszki jest tak, jak pani i Nasz Drugi Człowiek mówili. Na początku, kiedy Reszka była słabsza, jej charakter nie ujawniał się aż tak zdecydowanie i dlatego ten wenflon udało się w ogóle założyć. Teraz do trzymania Reszki potrzeba dwóch albo trzech osób, a ci technicy, którzy próbują poradzić sobie pojedynczo, zaraz po tym, jak Reszka im powie „pchchchssss!” i dokona pierwszego łapkoczynu mówią; „To ja jednak pójdę po koleżankę”. I mówią też, że woleli Reszkę w poprzednim wydaniu, ale pani mówi, że woli ją nieobliczalną, bo po pierwsze, to jest kwintesencja Reszki, a po drugie oznacza, że Reszka ma się troszkę lepiej.
Pani żartuje, że leczenie Reszki puści nas z torbami, więc kiedy Reszka wyzdrowieje, będzie musiała pójść do pracy tak jak ja Mechatek, żeby zarobić na chrupki i też pisać felietony.
Reszka jest kotem życia naszej pani
Inne zmienne, na które na razie nie mamy wpływu to na przykład gojenie się reszkowego jelita po operacji, bo podobno jelita goją się trudno. Kolejną zmienną jest też rodzaj nowego tworu, bo większość z nich jest bardzo złośliwa. Na szczęście ten Reszki jest pojedynczy i operacyjny, ale potem i tak prawdopodobnie będzie musiała jeździć na specjalne kroplówki, które nazywają się chemia, żeby dłużej żyła.
Ale pani mówi, że już kiedyś przecież Reszka miała wielkie szczęście. To było trzy lata temu, kiedy trzeba jej było wyciąć wszystkie cycory z jednej strony, bo też miała guza, a chociaż guzy w cycorach są bardzo złośliwe, to Reszka znalazła się w tych paru procentach kotów, u których są łagodne. Pani mówi, że „cycory” to my sobie mówimy w domu, a w felietonie ja Mechatek mam napisać „listwa mleczna”. No to piszę.
Może tym razem Reszka też będzie miała szczęście, które jest w tej sytuacji największą zmienną. I dlatego całe nasze stado, czyli ja Mechatek, Niuta, pani i Nasz drugi Człowiek bardzo prosimy, żeby trzymali Państwo kciuki za Reszkę. Bo od tego szczęście zrobi się trochę większe. W piątek. O ósmej rano.
Chchchrrrr!