cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-
28.03.2014 Autor: Mechatek

Mechatek o kociej inteligencji

W odróżnieniu od ludzi wszystkie koty są inteligentne.
Nasz Drugi Człowiek osaczony przez kocią inteligencję Nasz Drugi Człowiek osaczony...

Pani mówi, żebym ja Mechatek się tak nie zapędzała z kategorycznymi stwierdzeniami, bo to wszystko zależy od tego, jak się inteligencję zdefiniuje, a co do tego, to nie są zgodni nawet najwięksi ludzcy badacze, ale moim Mechatka zdaniem ludzie niepotrzebnie wszystko komplikują, nawet, gdy to jest całkiem niepotrzebnie.

A przecież już pan Albert Einstein, który był bardzo inteligentnym człowiekiem, stwierdził, że wszystko należy upraszczać tak bardzo, jak tylko można (pani mówi, że trzeba dopisać, że stwierdził też, żeby nie bardziej), a ja Mechatek, która jestem wielkim kocim autorytetem, się z tym panem zgadzam. A kiedy dwa wielkie i inteligentne autorytety coś zgodnie stwierdzą, to robi się z tego nauka.

No więc moim mechatkowym zdaniem, kocia inteligencja ma bardzo prostą i praktyczną definicję: jest to taka umiejętność, dzięki której koty osiągają to, co chcą. Polega ona na tym, żeby umieć obserwować otoczenie i wyciągać z tych obserwacji wnioski przez dokładną analizę, która też jest bardzo naukowym słowem. Najlepiej podpunktach, bo one podpowiadają właściwą kolejność i są dowodem precyzji kociego myślenia.

Przykład analizy:

1) obserwacja otoczenia słuchem wskazuje, że Pani albo Nasz Drugi Człowiek otworzyli w kuchni lodówkę.
2) dotychczasowe doświadczenia z otwieraniem lodówki wskazują, że po jej otwarciu zazwyczaj pojawiają się smakołyki w postaci makreli, szynki, mięsa, jajek lub nabiału.
3) wniosek: istnieje duże prawdopodobieństwo, że tym razem też pojawią się smakołyki.
4) działania, które należy podjąć po wyciągnięciu wniosku: biec do kuchni i miauczeć demonstracyjnie, jakby się umierało z głodu oraz plątać pod nogami, żeby ludzie dali smakołyk z litości albo dla świętego spokoju. Należy przy tym całkowicie ingerować miseczkę pełną chrupek.

Inny przykład analizy:

1) obserwacja otoczenia wzrokiem wskazuje, że Pni albo Nasz drugi człowiek chcą popracować przy komputerze albo poczytać książkę. Ich plany są w rażącej sprzeczności z kocimi potrzebami, takimi jak potrzeba zabawy lub potrzeba miziania. Prowadzi to do konfliktu interesów, który trzeba natychmiast zlikwidować, bo powoduje niepotrzebne napięcia w domu.
2) dotychczasowe doświadczenia pokazują, że istnieją bardzo skuteczne metody zlikwidowania konfliktu interesów, dające sto procent gwarancji, że ludzka uwaga skupi się na kocie. Należą do nich: nachalne ocieranie się o ręce trzymające książkę lub piszące po klawiaturze i łażenie po klawiaturze (stosowane głównie przeze mnie Mechatka) oraz szarpanie za rękaw i wieszanie się po zasłonkach (stosowane głównie przez Niutkę).
3) wniosek: w celu zaspokojenia potrzeby miziania lub potrzeby zabawy należy zastosować jedną z wymienionych metod.
4) działania: zastosowanie metod

I już. I to są, proszę Państwa, najlepsze definicje kociej inteligencji. Jej miarą nie jest żaden iloraz, jak w przypadku ludzi, tylko skuteczność. Kocią inteligencję poznaje się po jej praktycznych skutkach czyli owocach. Im skuteczniejszy jest kot, tym większą ma inteligencję i jest dzięki temu bardziej zadowolony z życia, nawet jeśli czasami zdarza się, że ludzie mówią o nim (tak, jak o mnie Mechatku), że jest kotem o bardzo małym rozumku. Ludzie się mylą, proszę Państwa, czego naukowym dowodem jest moje Mechatka, Reszki oraz Niutki wielkie zadowolenie z życia, wynikające ze skuteczności naszych analiz, owocujących częstymi smakołykami, częstym mizianiem i częstą zabawą.

A dowodów naukowych nie należy przecież ignorować.

Chchchrrr!

Komentarze (1)
iw-nowa 04-04-2014 12:25:33
zgłoś do moderacji Wczoraj po raz kolejny stwierdziłam, że kicia mnie wychowała. Żeby otrzymać mnie w postaci towarzystwa na kanapie wystarczy, że kicia skoczy sobie kilka razy demonstracyjnie i tak, żebym ją widziała nawet z biurka, jakby próbowała ugryźć swój ogon, bywa że dołącza do tego sykanie i prychanie. Wtedy ja wiem, że sytuacja jest poważna. Na szczęście najczęściej chodzi tylko o to, żebym usiadła na kanapie, bo wtedy mogę ją pomiziać i kotek szczęśliwy usypia w try-miga. Metoda zwana przeze mnie metodą "na niemowlaka" :) (bo dzieci też kwękają i marudzą, kiedy nie mogą zasnąć). Jest sporo metod do przekonania mnie, co mam zrobić dla kota i przyznam, że większość moja kicia też już ma opanowane do perfekcji. W każdym razie w zasadzie zawsze wiem, o co jej chodzi i najczęściej to właśnie dostaje. Chociaż w przypadku pełnych miseczek jest jak w grze w karty. Albo ona wygrywa pokera i dokładam jej nawet do pełnej miski, za to innego żarełka, albo to ja udaję, że nie słyszę nachalnego miauuu i nie czuję cudnego łaszenia się do mnie i nie widzę modlitwy do szafki z saszetkami, ani skakania na szafkę nad miskami, które jest oczywistym stwierdzeniem: co jest na obiad. Kiedy uda mi się to wszystko zignorować (albo dosypać tylko kilka chrupek-antykłaczków), kicia zjada to, co jest. :)
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego