cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Mechatka wspomnienia o Soni - złodziejce ciasteczek
Wiedziałyśmy, bo za każdym razem, kiedy w domu pojawiały się ciasteczka i leżały spokojnie na stole aż je zauważymy, to w chwili gdy je już zauważyłyśmy, pani wołała, że „nie wolno”.
Podobno pani woła tak wcale nie z łapczywości i obawy, że wyżremy jej wszystkie ciasteczka i dla niej już nie starczy, tylko z troski o nasze zdrowie. Zwłaszcza dotyczy to ciasteczek, na których jest czekolada, bo czekolada zawiera bardzo trującą dla kotów substancję o skomplikowanej nazwie i tych nie wolno nam już jeść w ogóle.
Ale wiedzieć to jedno, a przejmować się to drugie. Ja Mechatek bym się tą trującą substancją wcale nie przejmowała, bo przecież wiadomo, że zjadłam całą diffenbachię, która też zawiera trującą substancję, tylko trochę inną, i nic. Nawet nie musiałam częściej korzystać z kuwety. No, ale ciasteczka z czekoladą pani przed nami chowa, więc moje nieprzejmowanie się nic nie pomoże. Diffenbachii pani nie musi chować, ponieważ po zeżarciu przeze mnie Mechatka wszystkich liści już nie odżyła i trzeba ją było wyrzucić.
Pani mówi, że nasze upodobanie do ciasteczek jest dziwne, bo naukowcy odkryli, że koty wcale nie czują smaku słodkiego, gdyż nie mają na języku specjalnych kubeczków, które by im na to pozwalały. Moim Mechatka zdaniem, a wiadomo, że jestem kocim autorytetem, to byli tacy naukowcy, którzy nie mają w domu kotów, bo gdyby mieli, to musieliby swoje odkrycie zakwestionować, bo by się przekonali, że koty bardzo lubią ciasteczka, co bez czucia smaku słodkiego byłoby przecież niemożliwe. A przecież się zdarzało, czego my cztery, czyli Reszka, moja największa przyjaciółka Sonia, Niuta i ja Mechatek jesteśmy dowodem i do tego empirycznym i da się ten dowód powtórzyć wiele razy, a mianowicie za każdym razem, gdy w domu pojawią się ciasteczka.
Może być też tak, że co prawda naukowcy odkryli, że koty nie mają tych specjalnych kubeczków od słodyczy, ale nie wszystkie koty o tym wiedzą. Więc ja Mechatek prosiłabym moich czytelników, żeby swoim kotom tego nie powtarzali, bo po co im taka wiedza.
U nas w domu najbardziej nie wiedziała o tych kubeczkach Sonia, która poza tym, że była moją Mechatka największą przyjaciółką, to była też największą złodziejką ciasteczek. O ile nam pozostałym trzem wystarczało jedno albo dwa ciasteczka, to Sonia potrafiła zjeść całe pudełko, jeśli pani zapomniała i na noc zostawiła je na stole. I rano na stole stało puste pudełko, a na podłodze leżały tylko okruszki. Niestety Sonia była kiedyś nieostrożna i dała się przyłapać na wyżeraniu ciasteczek, więc wiadomo, kto to zrobił.
A najbardziej, proszę państwa, Sonia lubiła pierniczki. I tego już żaden naukowiec, ani nawet pani, wyjaśnić nie potrafią.
Chchchrrrr!