cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Bycie na kolanach u ludzi
Pozostałe powody też są ważne, bo należy do nich posiadanie domu, a w nim ciepła i jedzenia, a od czasu do czasu smakołyków, a także bawienie się z kotem i głaskanie kota. Ale podczas przebywania na kolanach występuje też głaskanie i inne rodzaje miziania kota, więc to jest, moim Mechatka zdaniem, jakby jeden powód, tylko ma parę podpunktów.
Najważniejsze podczas przebywania na kolanach jest wybranie właściwego momentu. Bez tego w ogóle do przebywania nie dojdzie. Odpowiedni moment to jest taki, kiedy Pani siedzi spokojnie na fotelu, bo na przykład czyta, albo przy komputerze, bo na przykład pisze. Moment idealny pojawia się wtedy, gdy pani siedzi spokojnie i je, ale niestety, rzadko wtedy pozwala siedzieć u siebie na kolanach, ponieważ zdarzają się niespodzianki, polegające na tym, że jak Pani odwróci na chwilę głowę, to występuje zjawisko znikających kanapek, które nie wiadomo jak znajdują się nagle nie na talerzu, tylko na podłodze, zwłaszcza jak są z szynką albo z serem żółtym, który lubi Reszka.
Najdłużej do siedzenia na kolanach przekonywała się Sonia, którą trzeba było oswoić, bo była bardzo nieśmiała, tak nieśmiałą, że nie wolno było nawet popatrzeć w jej kierunku, bo zaraz uciekała pod szafkę. Jak się w końcu przekonała, to czasami przychodzi i zaczepia Panią łapką i szarpie za rękaw, a to wszystko po to, żeby Pani ją zauważyła i powiedziała: No chodź, Soniaku, a wtedy można wskoczyć na kolana i być mizianym za uszkiem, pod szyją i po brzuszku też, bo Sonia tak lubi. Sonia polubiła bycie na kolanach tak bardzo, że czasami nawet robi się nachalna i głośno miauczy, jak jest niezauważona i się dopomina, a wtedy zawsze osiąga zamierzony efekt.
U nas w domu najwięcej siedzenia na kolanach u Pani ma Reszka. Możliwe, że to wynika z tego, że zna się z Panią najdłużej z nas wszystkich czterech i jest najważniejsza. Reszka nie musi pytać, czy może wskoczyć na kolana, tylko po prostu to robi, a potem się na Pani układa i przeżywa kocie szczęście, które objawia się mruczeniem. Jednak podczas kociego szczęścia Reszki Pani nie może zbytnio się ruszać ani wstawać, bo wtedy Reszka się irytuje, co się objawia syczeniem (nawet na Panią!) i a wtedy może dojść do rzeczy nieobliczalnych i dramatycznych. Najczęściej Reszka siedzi jednak spokojnie i może to robić całymi godzinami. Pani mówi, że czasami Reszka urządza przedstawienie, które polega na tym, że skrada się tak, jakby jej w ogóle nie było i stawia łapki delikatnie, a Pani udaje, że rzeczywiście nic nie widzi, skoro Reszce sprawia to przyjemność.
Moje Mechatka siedzenie na kolanach u Pani wygląda nieco inaczej. Pani mówi, że to wszystko z tego powodu, że jestem jeszcze bardziej nachalna niż Sonia i nawet, jak Pani jest zajęta, to się na kolana pcham i nie rozumiem, że „nie teraz, Mechatku” i nawet zrzucona z kolan, wskakuję na nie znowu. Ja Mechatek mogę tak wiele razy. Poza tym, jak się już znajdę na kolanach, to przeżywam kocie szczęście tak wielkie, że zupełnie nie potrafię usiedzieć spokojnie, cały czas się wiercę i udeptuję i chodzę po Pani, a ona wtedy czasami musi mówić: Głową do człowieka, Mechatku, głową.
Pani powiedziała, żebym od razu do swojego felietonu dołączyła sprostowanie, bo to wcale nieprawda, że wszystkie koty lubią siedzenie na kolanach u człowieka. U nas w domu przykładem takiego kota jest Niuta, która chociaż lubi być głaskana, to na kolanach nie chce i zaraz sobie idzie. Podobnie ma z trzymaniem na rękach, a Pani czytała, że to może wynikać z tego, że jest majnkunem, bo wiele z nich tak ma, chociaż ja Mechatek nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jak to w ogóle jest możliwe.
No to ja Mechatek dałam to sprostowanie, ale od razu dam drugie, bo są sytuacje, kiedy New jednak na kolanach siedzi. A dzieje się to wtedy, kiedy jedzie do naszego pana doktora. I to ja Mechatek umiem sobie wyobrazić, bo wiem, że nawet jak się lubi jazdę samochodem, to jednak wizyta w lecznicy to jest stres. A wtedy każdy kot najbezpieczniej czuje się przy swoim człowieku.
Chrrrr....