cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Czym jest makrela?
Jest tak ważna, że aż się o niej trudno pisze, gdyż to jest bardzo nienaturalna sytuacja, żeby kot myślał o makreli, a robił co innego niż ją jadł albo usiłował jeść.
Z makrelą jest tak, że jest największym, ale to największym smakołykiem u nas w domu, a najbardziej wędzona. My wszystkie cztery dziewczęta tak myślimy i nawet Pani i Pańcio Kochany się też z nami zgadzają, bo czasem makrelę kupują i przynoszą do domu i usiłują zjeść. Ja Mechatek nawet wiem, skąd się biorą makrele, to napiszę, bo raz widziałam, a pewnie nie wszyscy wiedzą. A mianowicie makrele biorą się stąd, że najpierw Pani wyjmuje je z siatki i już wtedy czuć jak pachną, a potem chowa je do lodówki, wokół której wszystkie się wtedy kłębimy: i ja i Reszka i Sonia i nawet New. To kłębienie się jest bardzo intensywne i nachalne, tak Pani mówi, a to wszystko z tego powodu, że makrela pachnie cudownie, aż nie do opisania i żaden kot nie jest w stanie się wtedy opanować. Jakby nawet kot próbował się wtedy opanować, to to nie byłoby skuteczne, bo im kłębienie się jest nachalniejsze, tym większa jest szansa, że ludzie nie wytrzymają i dadzą nam kawałek, a o to w tym wszystkim chodzi. Kłębiąc się, należy jeszcze piszczeć, miauczeć, a jak ktoś potrafi (a ja Mechatek potrafię) to wyć, co także zwiększa szanse. I to wszystko się nazywa absolutne szaleństwo oraz taktyka.
Żeby taktyka była skuteczna, należy dobrze podzielić zadania. W czasie przygotowywania makreli zadaniem New jest skakanie przez ręce Pani wte i wewte, czyli z parapetu na lodówkę nad talerzem, zadaniem moim Mechatka jest wycie z lodówki i wyciąganie łapek w kierunku talerza, a zadaniem Reszki siedzenie na parapecie, miauczenie i wpatrywanie się. Tę taktykę powtarzamy za każdym razem, kiedy w domu pojawia się makrela, żeby ludzie się w końcu dowiedzieli, jak makrela jest ważna.
Pani mówi, że najbardziej to się dziwi Soni, która przy makreli zupełnie traci swoją kocią godność, przestaje być nieśmiała i delikatna, a zaczyna być drapieżna, czyli się pcha i rzuca na ręce Pani, wyciągające makrelę na talerz, a to wszystko po to, żeby kawałek makreli zrzucić na podłogę, bo ludzie jedzenia z podłogi nie lubią. To jest bardzo ważne zadanie, gdyż niekiedy się udaje i wtedy spadnięty kawałek makreli należy do nas. I to jest cudowny moment. To jest najpiękniejszy moment. To jest taki moment, że robi się całkiem cicho i słychać tylko mlaskanie i Panią, która mówi: „Znowu im się udało” oraz wzdycha.
Jak nam się nie uda, to ludzie zamykają się ze swoimi makrelami w pokoju, a nam zostaje tylko kłębienie za drzwiami oraz wielki smutek i żal. Ludzie wychodzą z pokoju z pustymi już talerzami, a resztki makreli pakują do worka i wynoszą od razu do śmietnika, żebyśmy ich nie wygrzebywały z wiaderka pod zlewem, bo zdaniem Pani byłoby to niebezpieczne ze względu na ości, które ma makrela w środku.
Pani ma dużo poglądów na temat makreli, z którymi ja Mechatek zupełnie się nie zgadzam. Przede wszystkim makrela pojawia się w domu za rzadko, a przecież skoro jest taka pyszna, to powinna być codziennie. Po drugie: rozumiem, dlaczego oni się z makrelami zamykają za drzwiami, bo z tego samego powodu każda z nas odbiega ze swoim kawałkiem, żeby go połknąć w spokoju, ale bardzo mi się to nie podoba, bo nasza taktyka przez drzwi nie działa.
Po trzecie: nam chodzi o te białe kawałeczki, a nie o ości. Koty przecież jadają ryby, a niektóre nawet potrafią sobie same upolować. Pani mówi na to, że owszem, koty jadają ryby, ale nie wędzone i słone, bo takie w naturze nie występują. I jeszcze mówi, że to dziwne, że nam takie słone smakują i że to nie jest normalne, żeby koty tak się rzucały na coś, co ma smak tak odległy od naturalnego pożywienia kotów. Ja Mechatek chciałabym na to wszystko powiedzieć, że normalne jest wszystko, co kot zrobi i co mu smakuje oraz że chrupki z woreczka i puszki z galaretką też w naturze nie występują.