cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Mechatek w świecie roślin
Rośliny Pani nazywają się kwiatki i stoją na różnych parapetach i półkach. Goście, którzy przychodzą do nas do domu, zawsze się dziwią, jak to możliwe, że my dziewczęta możemy mieszkać razem z kwiatkami, bo to podobno bardzo trudne, gdyż świat roślin i świat kotów mają ze sobą bardzo żywe interakcje, które polegają na różnych rzeczach, a już na pewno koty nie przechodzą obok świata roślin obojętnie. I to jest prawda, co ja Mechatek wiem dobrze, gdyż od samego początku jak zamieszkałam u nas w domu, nie przechodziłam obojętnie obok kwiatka krotona i dlatego do tej pory jestem Paskudkiem oraz jeszcze z innych powodów, ale jest ich tak dużo, że Pani powiedziała: „Mechatku, o tym napiszesz innym razem”, więc dobrze.
Moje żywe interakcje z roślinami zaczęły się od krotona, który stał na półce i wyglądał ładnie. Wcześniej ja Mechatek nie miałam ze światem roślin żadnych interakcji, ale jak miałam mieć w grudniu na ulicy, skąd się wzięłam. I któregoś dnia jak Pani wróciła z pracy, to się okazało, że kroton leży na środku pokoju, wymieszany z doniczką i ziemią z doniczki, co było dowodem, że ja Mechatek weszłam z nim w interakcje polegające na wykopaniu z doniczki, więc Pani się od razu domyśliła i była bardzo zła. Uspokoiła się, jak wsadziła krotona z powrotem do doniczki i przez kilka dni wyglądał jak uratowany. Ale ta interakcja stała się aż trzy razy, a za trzecim razem kroton już nie wyglądał ładnie i Pani musiała go wyrzucić, a potem powtarzała, że tego nie rozumie, że ja Mechatek jestem mieszańcem kota z kretem, bo kto to widział, żeby kot kwiatki wykopywał, i żeby jeszcze ona (czyli ja Mechatek) je zjadała albo do nich chciała nasikać, to można by zrozumieć, ale ona (czyli ja Mechatek) je tylko wykopuje!
I wtedy się też okazało, że ja Mechatek nie rozumiem słowa „nie wolno”, co Pani nazywa „niegrzeczna”, a wyszło to przy okazji, jak chciałam wejść z krotonem w interakcję podczas obecności Pani w domu. I od tamtej pory jako mieszanka kota z kretem oraz niegrzeczna zostałam Paskudkiem, chociaż bardzo chciałam zrobić dobre pierwsze wrażenie, jak zamieszkałam u nas w domu, co mi się nie udało i dlatego, jak Pani przyniosła do domu fikusa, to starałam się go nie wykopać. Fikus jest duży i przez to dobry do chowania się, kiedy New, moja wielka przyjaciółka, chce na mnie skoczyć.
Druga sytuacja z roślinami nie miała miejsca raz, gdyż ma miejsce przez cały czas. Są to draceny, zielistki i aloesy. Interesujemy się nimi wszystkie cztery, a jest to zainteresowanie spożywcze. Tym roślinom można podgryzać listki, przez co pełnią w życiu kota rolę trawy, a ta jak wiadomo jest ogromna, gdyż trawę kot powinien zjeść, żeby ją następnie zwymiotować i w ten sposób usunąć z brzuszka połknięte włosy, z których robią się bezoary. Dlatego u nas w domu wszystkie draceny i zielistki mają liście bardzo wygryzione, a w aloesie robimy jeszcze dziurki, gdyż nie chcemy mieć bezoarów. Pani ustawiała je tak, aby nie można było do nich dostać i krzyczała „nie wolno!”, bo to nieładnie wygląda, a te rośliny mogą być trujące, ale to nie pomagało, więc kiedyś kupiła dla nas w specjalnym sklepie specjalną trawę dla kotów i nam wysiała. Ale nam specjalna trawa po pierwsze nie smakowała, chociaż była specjalnie dla kotów, a poza tym nie umiałyśmy odróżnić, które rośliny są trawą i wolno je jeść, a które nie są trawą i nie wolno. Więc stanęło na tym, że Pani się pogodziła i krzyczy rzadziej, ale innym kotom trawa może smakować.
A raz w roku zimą pojawia się jeszcze w domu roślina w postaci gałązek z igłami, która bardzo pachnie. Tej rośliny się nie je, tylko ją wącha, a jeszcze na dodatek Pani upycha w niej różne drobne przedmioty i potem ta roślina nazywa się stroik świąteczny. Koty wykorzystują stroiki do zabawy, a najbardziej New, która wyciąga z nich rafię i się nią bawi, a ja Mechatek jej pomagam, bo jest moją wielką przyjaciółką. Rafię ze stroika można ciągnąć, gryźć i za nią ganiać, przez co się robi atmosfera radości.
I jeszcze chciałam napisać, że najważniejsza moja interakcja miała miejsce z rośliną diffenbachią, ale Pani mówi, żebym o tym nie pisała, żeby nie dawać złego przykładu, bo diffenbachii kotom jeść nie wolno. To ja Mechatek się jeszcze zastanowię, bo skoro nie umiałam zrobić dobrego pierwszego wrażenia u nas w domu, to może chociaż nie będę dawała złego przykładu.