cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-
15.12.2011 Autor: Mechatek

Udomowiny Mechatka

Kategoria: Kocim okiem
Bo Pani dziś powiedziała, że ja Mechatek się udomowiłam siedem lat temu i to jest rocznica. Ja Mechatek nie mam daty urodzin, bo nikt jej nie zna i dlatego obchodzę Udomowiny.
Kotka Mechatek na rękach...

I jeszcze Pani powiedziała, że z tego powodu będę mogła dziś i jutro długo siedzieć na jej kolanach i być miziana, bo to jest moje święto i że pomoże mi nawet odgonić z kolan Reszkę, ale tylko dziś, a potem znowu mam sobie sama z tym radzić.

To ja sobie poradzę, bo ja Mechatek sobie ze wszystkim poradzę, nawet jak mi wszystkie mechatkowe zęby wypadną, ponieważ nie potrzebuję zębów, tylko wdzięku oraz jestem bardzo dzielna. Pani mówi, że nie mam wdzięku tylko „wdzięk”, więc żebym nie przesadzała, ale moim zdaniem to nie ma różnicy, skoro działa. I jeszcze Pani powiedziała, że opowiemy wszystkim razem, jak to było tego dnia, najpierw Pani, której oddam kawałek felietonu, a potem ja Mechatek, bo znamy różne kawałki tej historii i dlatego teraz mamy inne punkty widzenia, ale ja myślę, że to także dlatego, że Pani częściej siada na fotelu, a ja na drapaku. I to się będzie nazywało relacja.

Relacja Pani:

To było zimowe popołudnie, kiedy zadzwonił telefon od mojej przyjaciółki. Dzwoniła z nietypową jak na nią sprawą, a mianowicie poprzedniej nocy znalazła na swoim osiedlu małego kotka. A właściwie to kotek ją znalazł, bo pędził do niej jak torpeda strasznie miaucząc, kiedy zauważył ludzi. Wie, że ja lubię koty, więc może bym wzięła? Ona nie może kotka zatrzymać, bo ma dużego i nieco agresywnego psa. Zaskoczyła mnie zupełnie, odruchowo odmówiłam, bo to był taki czas w moim życiu, że działo się wiele zmian i nie chciałam sprowadzać do domu zwierzęcia. Ale przyjaciółka namawiała, żebym chociaż kotka obejrzała, albo pomogła znaleźć dla niego dom. Zakończyłam rozmowę, mówiąc, że się zastanowię, jak zazwyczaj się mówi, żeby kogoś zbyć.

Ale zaczęłam się zastanawiać. Miejsca nie brakuje. Trudna decyzja, bo wzięcie kolejnego kota to wszak duża odpowiedzialność, Pomyślałam, że może to nowe stworzenie wniesie do domu jakąś nową energię? Taki symboliczny nowy początek? Nowe mieszkanie, nowy kot, nowe życie...

Po dwóch godzinach rozważań oddzwoniłam, że przyjadę wieczorem kota obejrzeć, zobaczymy. Jedno zastrzeżenie: musi być dziewczynką, kocura nie wezmę, mam przecież dwie kotki. No i pojechałam. Małe, brzydkie, chude, krzywe, zapchlone, rozwrzeszczane kocię... Przyjaciółka przekonuje, kotek wyje, ludzie patrzą (rzecz działa się w miejscu publicznym). Okazał się dziewczynką. No nie wiem... W sumie... No przecież, jak ja tego czegoś nie wezmę, to nikt tego nie zechce...

Relacja Mechatka:

Ja chciałam powiedzieć, że to nie ludzie mnie znaleźli, tylko ja sama upolowałam sobie ludzi. Był mróz i śnieg i środek nocy i było mi bardzo zimno i wtedy zobaczyłam daleko daleko ludzi na ulicy i pomyślałam, że mnie uratują, więc popędziłam do nich, ale bardzo się bałam, że nie zdążę do nich dobiec, więc zaczęłam wołać iiiiiUŁŁŁŁ!!!! iiiiiUŁŁŁŁ!!!! i tak strasznie pędziłam, a jak dopędziłam, to wskoczyłam na tę panią, a ona powiedziała: „O rany, kotek, a już się bałam, co to za jakiś szczur dziwny leci i wyje” i chciała mnie odczepić od nogi, ale się nie dało, bo ja Mechatek umiem się wczepiać bardzo dobrze, to zabrali mnie na noc do siebie do domu, ale nie mogłam u nich zostać, bo mają wielkiego psa, ale to była koleżanka Pani, która wtedy jeszcze nie była moją Panią, i wpadła na pomysł, że może Pani mnie weźmie, bo ona ma koty, a przecież jeden kot więcej, jeden mniej... No i Pani podobno powiedziała, że się zastanowi, i zastanawiała się całe dwie godziny, a potem tylko podała warunek, żebym była dziewczynką, i komisyjnie to sprawdzili i Pani, która była coraz bardziej moja, powiedziała: „No, masz szczęście, nie masz jaj, więc będziesz miała dom”, i zabrała mnie do nas do domu. Jakbym miała, to domu trzeba by szukać dalej, więc dobrze, że nie miałam, bo dzięki temu mam i dom i swoich ludzi i nawet trzy inne koty z którymi mieszkam.

I to wszystko było już 7 lat temu, 15 grudnia, i wiadomo to dlatego, bo Pani ma to zapisane w kalendarzu, i ja Mechatek uważam że to dobrze, bo to był najważniejszy dzień w całym moim dotychczasowym mechatkowym życiu, dzięki któremu mam rozwiązane najważniejsze pytania egzystencjalne, czyli skąd się wzięliśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Ja Mechatek wzięłam się z ulicy, jestem Mechatkiem i zmierzam do miseczki oraz na kolana Pani, żeby być miziana. Chchchrrrr...

Komentarze (3)
Kinga Cukrowicza 24-01-2013 17:36:23
zgłoś do moderacji Życzę zdrowia szczęścia i pomyślności z okazji 7 udomowin Mechatku.
Xenocyd 16-12-2011 08:32:23
zgłoś do moderacji to jeszcze wielu Udomowin Mechatku!
ilona 15-12-2011 17:11:08
zgłoś do moderacji Pięknie Mechatku
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego