cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Rozumiem, co mówisz, czyli koty i słowa
Nie zastanawiamy się przy tym, że używamy wobec nich naszego ludzkiego języka. Intuicyjnie zakładamy, że nas rozumieją, a one swoim zachowaniem często przekonują nas, że tak jest naprawdę. Czy rzeczywiście? A jeśli tak, to ile słów rozumie kot?
Zwierzę to nie biologiczna maszyna
Dziś jest dla nas oczywiste, że zwierzęta przeżywają różnorodne emocje, dysponują inteligencją, uczą się i potrafią rozwiązywać problemy, ba! niektóre gatunki (na przykład delfiny) posługują się własnym językiem. Nie zawsze tak było. Jeszcze dwieście lat temu o zwierzętach myślano po prostu jako o żywych urządzeniach, sterowanych instynktem, zdolnych jedynie do zachowań wrodzonych i stereotypowych, potrzebnych do przetrwania. Zmiany w postrzeganiu zwierząt rozpoczęły się od odkryć Karola Darwina i jego teorii ewolucji, która zniosła ostrą granicę między światem zwierząt i człowieka. W myśl tej teorii, człowiek to nie zupełnie odrębny, wyjątkowy byt, lecz jeszcze jeden gatunek zwierzęcia, efekt długiego procesu przemian, zwanego ewolucją. Oczywiście, nie zaszła wtedy natychmiastowa rewolucja w myśleniu o zwierzętach, ale kolejne badania naukowe potwierdzały to, co niektórzy przyrodnicy i miłośnicy zwierząt podejrzewali od dawna: zwierzęta czują i myślą, a ich zachowania są dużo bardziej skomplikowane niż odruchy biologicznych maszyn, za które je dotąd uważano.
Nowa nauka
Na przełomie XIX i XX wieku zainteresowania naukowców zaczęły się krystalizować w nową dziedzinę zoologii: etologię (od greckiego etos – obyczaj, zachowanie). Za jednego z jej ojców założycieli uznaje się Konrada Lorenza, późniejszego laureata Nagrody Nobla (wspólnie z Niko Tinbergenem i Karlem von Frischem) w dziedzinie fizjologii i medycyny za badania nad spontanicznym zachowaniem się zwierząt w określonych sytuacjach. To Lorenz jest twórcą pojęcia instynktu, które znamy dziś wszyscy i używamy także w języku potocznym.
Etologia zajmuje się badaniami zachowań zwierząt (a także ludzi, jako jednego z gatunków) w warunkach naturalnych i eksperymentalnych. Interesują ją zmiany zachowań w trakcie rozwoju osobniczego, terytorializm, orientacja przestrzenna, zachowania stadne, społeczne (np. zachowania altruistyczne u zwierząt) i rodzicielskie (np. budowa gniazd). Zakres zainteresowań etologii okazał się być tak szeroki, że powstały wokół niej liczne, bardziej szczegółowe nauki pokrewne, takie jak zoopsychologia, zoosocjologia, zoosemiotyka (nauka o sygnałach w świecie zwierząt) czy etologia kognitywna (badająca procesy poznawcze u zwierząt).
Dzięki nim kwestia, czy zwierzęta myślą, czują i porozumiewają się, stała się pytaniem naukowym i przestała należeć do dziedziny uroczych bajek dla dzieci, w których występują mówiące zwierzęta. Dziś naukowcy nie pytają już „czy”, lecz „w jaki sposób?”.
W zwierzęcym języku
Zwierzęta porozumiewając się między sobą używają najprzeróżniejszych sygnałów, charakterystycznych dla danego gatunku i trafiających do różnych zmysłów: wzroku (sygnały wizualne, na przykład stroszenie się jako groźba), węchu (sygnały chemiczne, na przykład znaczenie terenu moczem przez kocura), dotyku (na przykład wzajemne iskanie się czy ocieranie jako wyraz sympatii) i słuchu (rozmaite dźwięki, których bogactwa nie będziemy tu opisywać). Niektóre gatunki używają nawet sygnałów elektrycznych! Część z nich nauczyliśmy się rozumieć, a także wykorzystywać. Znalazło to praktyczne zastosowanie choćby jako metoda odstraszania ptaków od lotnisk czy rekinów od terenów kąpielowych.
Kiedy dla badaczy stało się jasne, że sygnały te nie są przypadkowymi dźwiękami czy gestami, ale niosą ze sobą stałe określone znaczenia, możliwe stało się badanie zwierzęcych języków. Zwierzęta informują się wzajemnie za ich pomocą o dostępnym pożywieniu, nadciągających zagrożeniach (lub o tym, że same są groźne), ustalają hierarchię w stadzie, wyrażają zainteresowanie seksualne lub sympatię do innego członka stada. Delfiny, jedne z najinteligentniejszych ssaków, nadają sobie nawet imiona! Prawdziwym językiem posługują się też między sobą szympansy, które dysponują wysoko rozwiniętą zdolnością rozpoznawania słów. Udaje się je nauczyć porozumiewania z nami w ludzkim języku migowym, w którym potrafią biegle opanować 500-600 znaków.
Także nasze domowe mruczki potrafią komunikować sobie (i nam!) różne uczucia, potrzeby i swój punkt widzenia na rozmaite sprawy. Mając w domu więcej niż jednego kota, codziennie możemy obserwować, w jaki sposób zwierzęta „rozmawiają” ze sobą, a z czasem także rozumieć to, co mają do sobie „powiedzenia”.
Jak kot do kota i jak kot do człowieka
Kot „mówi” całym sobą. Żeby właściwie zinterpretować kocie zachowania, należy obserwować postawę ciała i zwrócić uwagę na oczy, uszy oraz ogon zwierzęcia, a także na dźwięk, jak wydaje. Dla każdego członka kociego stada będzie jasne, że kiedy jeden z nich opuszcza nisko głowę, uszy kładzie do tyłu, ma zwężone źrenice i wpatruje się nieruchomym wzrokiem, a jego ogon jeży się jak szczotka oznacza to, że jest agresywny i szykuje się do ataku. Kiedy tej demonstracji towarzyszy charakterystyczne, niskie warczenie, lepiej szykować się do walki lub... ucieczki.
Znany niemiecki badacz kocich zachowań Paul Leyhausen stwierdził także, że podobnie jak delfiny, koty przywołują się po imieniu i w inny sposób „zwracają się” do każdego osobnika w kociej grupie.
Repertuar kocich dźwięków jest niezwykle bogaty: koty syczą, charczą, głośno plują, warczą, wzdychają, pokrzykują, popiskują i pomrukują z różnym natężeniem. Duży wpływ na kocią komunikację miał proces udomowienia. Większość kotów (poza tymi, które zostały bardzo wcześnie pozbawione kociej mamy) dostrzega różnice gatunków i zdaje sobie sprawę z tego, że ich opiekunowie nie są kotami. Potwierdzają to obserwacje różnic między kocią mową ciała używaną w kontaktach z ludźmi a sygnałami używanymi wobec innych przedstawicieli swojego gatunku.
Część badaczy uważa nawet, że niektóre dźwięki wydawane przez koty są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla ludzi. Podobno właśnie tak jest z miauczeniem, które z kotami najbardziej jest kojarzone. Kotek rzeczywiście robi „miau!”, ale tylko do człowieka: w ten sposób, różnie modulując wysokość dźwięku, wydając miauknięcia pojedyncze lub całą ich serię, kot informuje nas, że czegoś chce, że coś mu dolega, albo coś go niepokoi. Podobnie jak wśród ludzi, również wśród kotów rozmowność to sprawa bardzo indywidualna: zdarzają się zarówno prawdziwe gaduły, jak i zupełne milczki.W dodatku każda rasa, a nawet każdy kot miauczy trochę inaczej.
Porozumienie ponadgatunkowe
Uważny opiekun szybko zaczyna rozumieć sygnały, jakie daje mu jego kot. Wie, kiedy domaga się pieszczot, a kiedy lepiej go nawet nie dotykać, kiedy jest zadowolony, a kiedy się boi i czy naprawdę jest głodny, czy tylko „umiera z głodu”, żeby dostać smakołyk. Niekiedy dochodzi do drobnych nieporozumień komunikacyjnych, gdyż ludziom umykają niektóre subtelności kociej mowy, a wtedy opiekun nosi na rękach wykonane kocim pazurem ślady swojej niedomyślności.
Kotom wydajemy się nie tylko niedomyślni, ale i przygłusi. Ich słuch jest zdecydowanie lepszy i bardziej precyzyjny niż ludzki, a nawet psi. Słyszą dźwięki o częstotliwości do 65kHz (człowiek tylko do 20 kHz). Głos opiekuna kot usłyszy nawet z 300 metrów, a tymczasem dla nas niektóre kocie sygnały będą zupełnie niedostępne. Przypomnijcie sobie, ile razy wasz pupil wyglądał jakby miauczał, a nie wydobywał się z jego gardła żaden dźwięk? Niewykluczone, że się wydobywał, tylko o częstotliwości niesłyszalnej dla ludzkich uszu.
Niektórzy badacze twierdzą, że opiekun w kocim świecie spełnia funkcję zastępczej matki i w taki też sposób jest przez niego traktowany. Domowy kot mimo dawno osiągniętej dorosłości pozostaje w stanie przedłużonego dzieciństwa (kocięctwa?) i w niektórych sytuacjach wobec opiekuna zachowuje się jak małe kocię. Dochodzi na tym tle do wielu zabawnych nieporozumień. Co robią kocięta żeby kocia mama dawała więcej mleka? Podczas ssania rytmicznie ugniatają jej brzuszek przednimi łapkami. Tak samo udeptują kolana opiekuna, kiedy czują się odprężone i bezpieczne. A jak wtedy reaguje nie rozumiejący niczego opiekun? Zazwyczaj rozcapierzone i wbijające się w kolana pazury rozanielonego zwierzaka nie spotykają się z życzliwym przyjęciem i kot zostaje z kolan zrzucony. Jakżeż wielkie jest wtedy kocie poczucie odrzucenia...
Innym przykładem międzygatunkowych nieporozumień jest gest wyciągniętej do podbiegającego kota dłoni. Dla ludzi to gest przyjazny i zachęcający kota do kontaktu. A dla kotów? Jeśli jest wykonany szybko, oznaczać może tylko jedno: podszedłem za blisko, grożą mi łapą, moje towarzystwo nie jest tu mile widziane.
Mimo tych niedogodności wynikających z różnic międzygatunkowych po pewnym czasie kot i jego opiekun wypracowują zrozumiały dla obydwu stron „język”. Słowa (takie, jakich używają ludzie) są w nim zupełnie niepotrzebne. Przynajmniej kotu. Kot rozumie drugiego kota, a dla opiekuna kocie komunikaty też są zazwyczaj zrozumiałe. A jednak my ludzie mówimy (tym razem bez cudzysłowu) do naszych kotów i wydaje nam to całkowicie naturalne. W naszej ankiecie na „Świecie Kotów” przyznało się do tego 92 procent użytkowników, a dodatkowe 6 procent odpowiedziało, że robi to od czasu do czasu. A czy zastanawialiście się, ile z tego, co do niego mówimy, kot rozumie? Oczywiście, prawie każdy kociarz odpowie w tym miejscu, że wszystko. A co na ten temat mówi nauka?
Inteligencja i zdolności językowe domowych pupili
Opinie na temat tego, ile zwierzęta rozumieją ze słów, którymi się do nich zwracamy, są wśród naukowców podzielone. Część z nich twierdzi, że zwierzęta jedynie instynktownie reagują na ton głosu i gesty towarzyszące wypowiadanym słowom. Wracają tym samym do koncepcji zwierzęcia jako biologicznej maszyny pozbawionej świadomości i inteligencji. Natomiast inni są pewni, że to nie tylko wyuczone mechaniczne reakcje, gdyż zwierzęta, zwłaszcza wyżej rozwinięte i pozostające w bliskim kontakcie z człowiekiem, naprawdę rozumieją, co do nich mówimy. Według Stanleya Corena, kanadyjskiego psychologa, behawiorysty i tresera, nie ma w tym nic dziwnego: skoro psy i koty posiadają układ nerwowy o takiej samej strukturze i działający na takich samych zasadach jak u ludzi, to na jakiej podstawie mielibyśmy twierdzić, że nie mają świadomości i inteligencji? Jeśli inteligencja to zdolność uczenia się i rozwiązywania problemów, to każdy kot i pies jest inteligentny. Już na początku ubiegłego wieku udowodniono, że koty niezwykle sprawnie uczą się przez obserwację i potrafią rozwiązywać całkiem skomplikowane problemy. W zamykanej na klucz szafce chowano kawałek mięsa, tak aby kot mógł przyglądać się czynności zamykania. Próbując dostać się do smakołyku kot rozumiał, że rozwiązanie leży w użyciu klucza i metodą prób i błędów zdołał przekręcić go i otworzyć szafkę.
Zdaniem Corena, który bardziej zajmował się psami, zdolności umysłowe psa są pod niektórymi względami zbliżone do zdolności dziecka w wieku około dwóch lat. Coren po badaniach zdolności umysłowych 208 psów z USA i Kanady doszedł do wniosku, że przeciętnie wyszkolony pies może nauczyć się rozumienia około 160 słów, natomiast najinteligentniejsze (szkockie owczarki collie i border collie, labradory i owczarki niemieckie) - około 250, a większość z nich potrafi także liczyć do pięciu. Indywidualne zdolności poszczególnych psów są różne: w Europie rekordzistą jest pies, który zapamiętał 350 słów, a amerykańskasuczka rasy border collie imieniem Chaser potrafi rozróżnić nazwy 1022 przedmiotów.
A jak to jest u kotów, będących z człowiekiem w równie bliskich relacjach jak psy? Na pewno zapamiętują znaczenie słów, co potwierdza choćby banalny fakt, że doskonale rozróżniają i reagują na swoje imiona. John Paul Scott, badacz z Laboratorium Zachowań Zwierząt w Bar Harbor uważa, że podobnie jak pies, kot rozumie i pamięta ponad 160 słów. Niewykluczone, że koty systematycznie uczone nowych znaczeń byłyby w stanie przyswoić ich znacznie więcej.
Dużo czy mało?
Zależy z czym porównywać. W badaniach psychologii rozwojowej człowieka wykazano, że dziecko na początku okresu niemowlęcego używa kilku słów, a rozumie kilkanaście. Pod koniec drugiego roku życia jego słownik wzbogaca się do 200 – 300 słów. Dziecko 3-letnie ma zasób słownictwa obejmujący od 1200 – 1500 słów. Ważne jest tutaj rozróżnienie na słownik czynny, czyli zasób wyrazów, którymi dziecko posługuje się w swych wypowiedziach i bierny, czyli zasób wyrazów rozumianych przez dziecko. Zazwyczaj rozumienie znaczenia słów wyprzedza czynne posługiwanie się nimi.
W przypadku zwierząt (i kotów i psów) możemy oczywiście mówić wyłącznie o słowniku biernym. Koty nie mówią. Wynika to z budowy anatomicznej ich języka i krtani, która uniemożliwiłaby im artykułowanie słów, nawet gdyby chciały je wypowiedzieć, a także specyfiki tej części ludzkiej kory mózgowej, która za proces mowy odpowiada. O ile mogą więc słowa rozumieć, to z pewnością nie będą ich używać, nawet w wigilijną noc. Ich rozumienie słów i poleceń możemy jednak zwiększać: ćwicząc z nimi nazwy konkretnych przedmiotów, wskazując rzecz, o której właśnie mówimy, powtarzając polecenia. Badania wskazują, że zwierzęta pozostające w dobrym i bliskim kontakcie ze swoim opiekunem rozumieją więcej. Działa to zresztą w obie strony: opiekun uczy się odczytywać sygnały, jakie daje mu jego kot, a kot uczy się coraz lepiej rozumieć, co znaczą te skomplikowane dźwięki używane przez człowieka. Dlatego warto nie tylko dużo do kota mówić, ale uważnie słuchać jego „zagadnięć” i odpowiedzi. Trzeba jednak pamiętać, że kot to nie człowiek, więc głównym kanałem porozumienia międzygatunkowego pozostanie tu mowa ciała: postawa, gest, intonacja głosu.
Nie przeceniajmy jednak wartości słów. Już Lis z „Małego Księcia” stwierdził, że mowa jest źródłem nieporozumień. Także w obrębie naszego gatunku ważniejsza wydaje się komunikacja niewerbalna. Jak dowodzą badania na temat komunikacji interpersonalnej, w treści słów zawiera się zaledwie 7% informacji, jakie przekazujemy rozmówcy. Przekaz niewerbalny ma o wiele większe znaczenie: 38% informacji przekazujemy w tonie głosu, a w mimice twarzy aż 55%!
Wybiórczość kociego słownika
Nigdy więcej nie dajcie się nabrać niewinnej mince swojego kota, kiedy udaje że nie słyszy albo nie rozumie tego, co do niego mówicie. Rozumie i słyszy doskonale nawet z 300 metrów, a co dopiero z drugiego końca mieszkania. Problem opiekunowi może jednak sprawić to, że kocie zdolności językowe (a także uwaga) są ukierunkowane bardzo wybiórczo, bo zgodnie z kocimi priorytetami. Koci mózg nawet po latach prób nie przyswaja wyrażenia „nie wolno”, natomiast bez treningu precyzyjnie rozumie sformułowanie „jedzonko!” i natychmiast wydaje łapom polecenie: „pędzimy do miseczki”.