cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Rasowy czyli jaki?
Wszyscy wiemy, że koty są różne i chociaż same zainteresowane zupełnie nie przywiązują do tego wagi, jednak ludzie już tak. I tak orzekli, że istnieją koty rasowe i nie. A jakby tego było mało, podzieli koty rasowe np. na długowłose, półdługowłose, krótkowłose i orientalne (za Fédération Internationale Féline).
Liczba ras kocich ciągle się zmienia. Wciąż pojawiają się nowe – najczęściej są to odmiany rasy już uznanej, ale zdarzają się, tak jak w przypadku sfinksa, spontaniczne mutacje. Jednak żeby kot mógł zostać nazwany rasowym, musi przejść długą drogę. Na początku kot który pretenduje do miana rasowego, ma zakaz udziału w wystawach, później dopuszcza się go tymczasowo, ale poza klasą czempionów, i finalnie – może zostać czempionem. Żeby osiągnąć ten cel, nowa rasa musi mieć przynajmniej stu przedstawicieli, hodowanych według standardów wytyczonych przez organizacje hodowców. Dotyczy to także nowej odmiany kolorystycznej rasy już uznanej. Uff. Proces ten może trwać nawet kilka kocich pokoleń. Jednak dzięki temu można mieć pewność, że znajdą się zainteresowani hodowcy, rasa przetrwa bez hodowli wsobnej oraz że nie występują w niej problemy genetyczne.
Zanim jednak do tego dojdzie, hodowcy muszą nieźle się nagłowić, aby nowa rasa powstała. I choć dwoją się i troją (a raczej ich podopieczni to robią), to z naturą nie mają szans. Ich próby często spalają na panewce. Wśród wyhodowanych z krzyżówek kotów pojawiają się anomalie, problemy zdrowotne i bezpłodność.
Lepiej wygląda to w przypadku samoistnych mutacji, takich jak wspomniany sfinks czy szkocki fold lub reks kornwalijski. Żadna z tych odmian nie pojawiła się w ramach hodowli. Adamem i Ewą dla reksa kornwalijskiego byli kocur żyjący w opuszczonej kopalni cyny i kotka z ulicy. Pierwszy szkocki fold zaś był zwykłym kotem gospodarskim. Oczywiście zadziałał też czynnik ludzki – hodowcy obserwowali i starali się podtrzymywać uzyskane cechy.
To nie koniec problemów z rasami. Okazuje się bowiem, że różne rasy w różnych krajach mają zupełnie inne nazwy. I nic to, że wyglądają identycznie. Kot kolor point długowłosy pochodzący z Wielkiej Brytanii, w USA okazuje się być kotem himalajskim. Zresztą nie tylko nazwy ras się różnią, ale także nazwy kolorów kociego umaszczenia. Amerykański kasztan to angielski ciemny brąz, a angielski liliowy to amerykański lawendowy.
Każdy kot wychowany w rasowej rodzinie jest oceniany według standardu, czyli szczegółowego opisu cech fizycznych danego gatunku. Ocenie podlega głowa, oczy, korpus i szata. Oczywiście w różnych krajach oceny się różnią. Jedno jest wspólne. Przedstawiciel danej rasy musi otrzymać 100 punktów, aby uznać go za chodzący koci ideał.
Wychodzi na to, że każdy kto ma ochotę pokazać się ze swoim pupilem na wystawie, powinien mieć w głowie odpowiedni standard i ciągle niego korzystać. A żeby nie było nudno, to trzeba też uważnie przyjrzeć się standardom, które preferuje dana organizacja. Nierzadko bowiem nawet organizacje działające w tym samych kraju mogą się pod tym względem różnić.
W Polsce organizacje zrzeszające hodowców działają pod patronatem czterech organizacji międzynarodowych:
- FiFé - Fédération Internationale Féline
- CFA - The Cat Fanciers’ Association Inc.
- WCF - World Cat Federation
- FFE - Feline Federation Europe
A nasz pupil nie zważając na swoje pochodzenie, wszelkie organizacje i wystawy, właśnie kradnie nam wędlinę z kanapki…