cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Tęczowy most
Pamięci Pyszczka
I ogarnia nas bezbrzeżny smutek, rozpacz i żal. Łzy same napływają do oczu i nie jesteśmy w stanie opanować ich strumienia.
Często, jeśli kot chorował, jesteśmy źli na siebie, lekarzy i cały świat, że nie mogliśmy mu pomóc. Że musiał cierpieć. Że nie odkryliśmy w porę jego choroby, że lekarze coś zaniedbali lub że jeszcze nie wynaleziono skutecznego lekarstwa.
Wracamy do domu, który wydaje nam się taki pusty. Nieważne, że znajdują się tam jeszcze inni domownicy, zarówno ci dwu-, jak i czteronożni. Każdy kąt przypomina nam o stracie. I nie cieszy nas fakt, że od tej pory nie zostaniemy już wyciągniętych z szafy ubrań, które nasz podopieczny wyrzucał tylko po to, żeby umieścić się wygodnie na jednej z półek. Cała noc przespana na naszej poduszce nie będzie nam się wydawała już taka cudowna, jak wydawała nam się wtedy, gdy dzielił ją z nami, a właściwie z niej spychał, nasz kocur. Nie będziemy wcale szczęśliwi, że picie porannej kawy nie grozi nam już wybiciem zębów, bo nasz podopieczny właśnie zapragnął okazać nam swoją miłość, ocierając się łebkiem o kubek w momencie, gdy podnosimy go do ust. A kiedy znajdziemy sierść naszego ulubieńca, zamiast wzdychać z rezygnacją, rozpłaczemy się.
Wiele osób wstydzi się tej żałoby, bo myśli, że to przecież to był tylko kot i odbiera sobie przez to do niej prawo. Ale to nie był tylko kot, to był KOT. Członek naszej rodziny, istota z którą spędziliśmy spory kawałek naszego życia. Nasz przyjaciel, ktoś, kto często stawał się milczącym powiernikiem naszych smutków, ktoś, kto próbował ukoić nasze małe i wielkie depresje tak, jak potrafił najlepiej. Czasem swoimi psotami, a czasem wskakując nam na kolana i każąc na się głaskać, co, jak zostało naukowo udowodnione, idealnie koi nasze nerwy. Nierzadko futerko naszego kota było mokre od naszych łez. Nieważne było, ile osób nas zawiodło, on zawsze był przy nas. Nie dlatego, że, jak mówią, było mu wygodnie, ale dlatego, że nas kochał całą swoją kocią istotą. I nie raz, nie dwa nam to okazywał, a tak naprawdę mogliśmy to docenić dopiero w momencie, w którym nam tej miłości zabrakło.
Dlatego nie bójmy się okazywać swoi uczuć i nie przejmujmy się tymi, którzy lekceważą nasze cierpienie. To my wiemy lepiej, kim było dla nas to „tylko zwierzę”. Nie wstydźmy się tego, że zamiast zostawić nieżyjącego kota w lecznicy, postanowiliśmy pochować go na cmentarzu dla zwierząt lub zatrzymać jego prochy w urnie na półce w domu. Mamy do tego prawo.
Łzy i możliwość wyżalenia się tym, którzy nas zrozumieją, przyniesie nam ulgę. Jeśli wśród naszych znajomych nie mamy ludzi będących w stanie zrozumieć, przez co przechodzimy, poszukajmy kociego forum i napiszmy o naszej stracie i o naszym przyjacielu. Tam, wśród kociarzy, na pewno znajdziemy wsparcie i współczucie, którego tak bardzo potrzebujemy. Pociechę przyniesie nam także myślenie, że nasz przyjaciel już nie cierpi. Jest gdzieś tam w kocim raju, znowu zdrowy, pełen sił i wigoru. Może wydawać się to naiwne, ale bywa pomocne.
Wspominając naszego małego przyjaciela, starajmy się pamiętać te dobre chwile, kiedy nic mu nie dolegało. Przypominając sobie jego psoty, jego czułości, na pewno uśmiechniemy się przez łzy. Pamiętajmy także o tym, by nie zaniedbywać innych naszych czworonożnych domowników, jeśli ich mamy. One również cierpią i tęsknią za swoim przyjacielem. Nie zapominajmy, że one nie potrafią sobie tego wytłumaczyć racjonalnie i nie rozumieją, co się stało.
A kiedy minie pierwszy ból, być może ukojeniem dla nas będzie wpuszczenie do swojego serca nowego lokatora. Nie zastąpi on nam co prawda naszego przyjaciela, ale pomoże zapełnić wyrwę, którą tamten zostawił.