cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-
02.12.2010 Autor: ASK

Źródło ma znaczenie

O bezdomnych kotach i ich zdrowotnej kondycji rozmawiamy z Magdaleną Lubecką, lekarzem weterynarii w krakowskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt.

ŚwiatKotów.pl: W Krakowskim schronisku znajdują się zarówno koty, jak i psy. Jak dużo jest tych pierwszych?

Magdalena Lubecka: Na dzień dzisiejszy mamy około 200 kotów, ale w sezonie, czyli mniej więcej od kwietnia do października, miesięcznie dochodzi 200 nowych. Wtedy bywa ich w schronisku po 400 albo i więcej. Najwięcej kociąt, ale także sporo kotów dorosłych i staruszków.

ŚK: A jak często przychodzą osoby chętne, by adoptować kota?

ML: Z adopcjami jest różnie. Są dni, gdy adoptowanych jest koło 10 kotów dziennie, a są tygodnie, że nie wychodzi ani jeden. Niekiedy ktoś przychodzi po jednego kociaka, a bierze całe rodzeństwo – dwa albo trzy na raz. Niekiedy biorą jednego kota, ale w ciągu miesiąca czy dwóch wracają po następnego lub następne.

ŚK: Kto najczęściej adoptuje? Rodziny z dziećmi, osoby starsze, młodzi i samotni (tzw. single)?

ML: Najczęściej adoptują rodziny – zarówno takie z dziećmi, jak i młode pary. Sporo jest też adopcji „dla babci”. Osoby samotne są chyba najrzadszym przypadkiem.

ŚK: Czy zatem większość kotów znajduje szczęśliwy dom, czy częściej dożywają starości w schronisku? Skąd potencjalni właściciele mogą dowiedzieć się o kotach do wzięcia?

ML: Jeśli kot trafiający do nas jest miły, a przynajmniej nie skrajnie dziki, to szukamy mu domu. Schronisko pokazuje zdjęcia na swojej stronie, wolontariusze reklamują je na różnych forach. Większość kotów wychodzi ze schroniska. Niektóre po godzinie, dniu, tygodniu, a inne po roku czy dwóch. Sporo stałych „rezydentów” znalazło nowe domy dzięki ewakuacji schroniska w maju, z powodu powodzi.

ŚK: Ale są też takie, które nie miały tego szczęścia?

ML: Niestety, sporo kotów jest u nas „na dożywociu”. Są to zwierzęta dzikie, które dawniej były odławiane. Teraz wolno żyjące koty są sterylizowane, odrobaczane i wypuszczane w miejscu odłowienia, jeśli jest tam ktoś, kto je dokarmia i w razie czego wyłapuje chore, by je leczyć. Jeśli to niemożliwe, kot zostaje u nas. Są wśród nich takie, które przebywają w schronisku kilka lat. Czasem uda się jakiegoś oswoić, ale niektóre są nieprzejednane. Mogą żyć obok człowieka, ale o głaskaniu nie ma mowy. Raczej nie czułyby się też dobrze zamknięte w mieszkaniu. W schronisku mają natomiast do dyspozycji osiatkowaną wolierę. Niestety, czasem ktoś bierze kota i zwraca go po dwóch dniach, albo nawet po ośmiu latach, bo kot się gorzej czuje albo już jest niewygodny.

ŚK: Jakie obawy mają najczęściej osoby chcące adoptować kota ze schroniska?

ML: Ludzie boją się czy kot będzie zdrowy, czy będzie zachowywał porządek, czy da radę żyć w zgodzie się z innymi zwierzętami.

ŚK: A istnieje realne zagrożenie, że kot ze schroniska będzie chory?

ML: Niestety, nie możemy dać gwarancji na zdrowie. Prawie nigdy nie wiemy z jakiego środowiska koty do nas trafiają, a więc czy miały styczność z jakimiś chorobami, ani czy matka była szczepiona. Każdy kot przechodzi okres kwarantanny trwający dwa tygodnie. Większość chorób, jeśli kot jest zakażony, w tym czasie zacznie dawać objawy. Należy o tym pamiętać przy adopcjach – lekarz zawsze o tym informuje. Nie jesteśmy też w stanie, niestety, uniknąć zakażeń w schronisku – nie jest możliwa zmiana ubrań i dezynfekcja przy przejściu od jednego kota do drugiego – oznaczałoby to np. przebieranie się ponad 50 razy dziennie. Jeśli tylko kot jest w odpowiednim wieku i nie ma objawów chorobowych, jest szczepiony. Jeśli przejdzie pomyślnie okres wytwarzania odporności, ryzyko zachorowania, a przede wszystkim śmiertelność, znacznie spada.

ŚK: Jakie choroby zdarzają się najczęściej?

ML: W pełni sezonu najczęstszą i najtragiczniejszą chorobą jest panleukopenia, zwana też kocim tyfusem, oraz koci katar. Są to choroby wirusowe, mocno zaraźliwe.

ŚK: Jakie badania są standardowo robione kotom w schronisku? Czy koty są także kastrowane?

ML: Każdy kot przychodzący do schroniska jest odrobaczany, odpchlany i szczepiony – o ile nie ma żadnych przeciwwskazań. Jeśli coś nie było zrobione do chwili adopcji, nowemu właścicielowi przysługuje uzupełnienie (bezpłatne) zaległych świadczeń. Każde zwierzę „przechodzące” przez schronisko podlega obowiązkowi kastracji/sterylizacji. Jeśli nie przeprowadzono zabiegu przed adopcją, ustala się termin zabiegu lub (w wypadku kociąt) określa przybliżony okres, kiedy należy się na zabieg umówić. Jest on przeprowadzany w schronisku bezpłatnie. Można to oczywiście załatwić prywatnie (płacąc), ale korzystają z tego głównie osoby mieszkające daleko, zdarzają się adopcje np. do Olsztyna, Żywca itp. Może to być sprawdzane przez inspektorów KTOZ, którzy wyrywkowo kontrolują warunki i właśnie kwestię wykonania zabiegu.

ŚK: A jeśli kot zachoruje już po opuszczeniu schroniska?

ML: Każdy stres, także ten związany ze zmianą miejsca, obniża odporność i zwiększa ryzyko choroby. Każde wydawane zwierzę ma zagwarantowane bezpłatne leczenie choroby, która pojawi się w ciągu dwóch tygodni od dnia adopcji. Potem, jeśli ktoś nie jest w stanie finansować leczenia, można się zwrócić o pomoc do Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Niektórzy ludzie specjalnie biorą koty po wypadkach lub chore – opieka indywidualna znacząco zwiększa ich szanse. Lekarz w schronisku miewa w sezonie 200-300 kotów „w kolejce” w ciągu 8 godzin. To dużo za dużo, a badanie, podawanie leków i kroplówek trochę trwa.

ŚK: Czy prawdopodobieństwo, że kot okaże się chory, jest większe, gdy się go bierze ze schroniska, czy jest takie samo, niezależnie od źródła?

ML: Źródło niestety ma znaczenie. Kot z dobrej hodowli, od szczepionej matki, izolowany w newralgicznym okresie, na pewno ma większe szanse nie chorować. W schronisku jest kilka opcji. Koty świeżo przyjęte – np. w danym dniu, mogły jeszcze niczego nie złapać w schronisku, a jeśli nie przyniosły niczego ze sobą, powinno być dobrze. Najzdrowsze są zwykle kocięta z kwietnia, maja, potem im jest ich więcej, tym gorzej. Kolejna grupa to kocięta po szczepieniach. Jeśli zostały raz lub dwa zaszczepione, to nawet jeśli zachorują, powinny przechodzić infekcje łagodnie. Generalnie im kot starszy (oczywiście do pewnej granicy, nie mówię o seniorach), tym zdrowszy. Najszybciej i najciężej chorują kocięta. Niestety, ludzie często biorą np. 5-tygodniowe maluszki, ignorując starsze (2-3 miesięczne), a niestety tak małe kocięta potrafią rano czuć się dobrze, a wieczorem już nie żyć. Należy o tym pamiętać, zwłaszcza jeśli ktoś ma w domu dzieci. Lepiej wziąć starszego, zaszczepionego kociaka lub kilkumiesięcznego podrostka, co być może oszczędzi potem łez i żalu.

ŚK: Czy dużo jest kotów w jakiś sposób kalekich (bez łapki, ucha itd.)? Czy także są ludzie, którzy chętnie adoptują bardziej „poszkodowane” koty, czy raczej jest z tym problem?

ML: Kalekich kotów jest sporo, choć jest to niewielki procent całości. Są to koty połamane, z porażeniami nerwów, z amputowanymi kończynami, bez oka lub z oczami, ale niewidome itp. Zwykle to skutki wypadków komunikacyjnych, znęcania się lub zaniedbania leczenia. Takie koty staramy się jak najszybciej wydać, gdyż w schronisku jest o wiele większe ryzyko zakażeń, a to są zwierzęta osłabione. Są ludzie, którzy takie koty biorą na stałe, są i tacy, którzy biorą je na czas leczenia i szukania im nowego domu – żeby nie wracały. Ale nie zawsze są chętni. Czasem ludzie boją się leczenia, czasem kalectwa. A koty często nie zauważają własnego kalectwa. To nam – ludziom – ono przeszkadza, nie kotu.

ŚK: Jak wygląda kwestia charakterów kotów ze schroniska? Trzeba długo pracować nad nimi, aby je oswoić?

ML: Ile kotów, tyle charakterów. Są koty, które przybiegają jak tylko otworzy się drzwi i wskakują na kolana. Są i takie, które prychają, ale jak się zacznie głaskać, to mruczą i są milutkie. Inne nie lubią głaskania i wolą chodzić własnymi ścieżkami. Myślę, że każdy znajdzie kota dla siebie – wesołego urwisa i statecznego dżentelmena. Niektóre wymagają trochę czasu i pracy, a niektóre, gdziekolwiek by nie były, są w swoim żywiole.

ŚK: Czyli, podsumowując, warto wziąć kota ze schroniska?

ML: Oczywiście. Proszę tylko o jedno – przemyślane decyzje. Kot to żywe zwierzę. Jeśli się je bierze z nastawieniem „nie mam czasu i ochoty na leczenie” to lepiej kupić sobie pluszaka. Jak nie dziś to jutro albo za 5 lat zwierzę może mieć jakąś chorobę. I trzeba wtedy wziąć za nie odpowiedzialność i leczyć, a nie bulwersować się lub zwracać w ramach „gwarancji” i wymieniać na „lepszy model”. W naszym schronisku jest zasada, że jeśli ktoś odda lub zwróci zwierzę do schroniska, już nigdy żadnego nie dostanie. Nie ma wymiany kotka czy pieska na innego, bo ten zwymiotował w samochodzie lub miał luźną kupkę i trzeba było umyć podłogę. Nie wszyscy rozumieją odpowiedzialność, jaką na siebie biorą.

ŚK: Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Anna Kaliszewska-Šterbáková

Komentarze (0)
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Encyklopedia Ras

Kot seszelski długowłosy i krótkowłosy

Kot, o którym będzie mowa jest kolejnym z grupy orientalnych przedstawicieli kociej nacji.
Więcej o tej rasie

Polub nas na Facebooku!

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego