cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
To nie mój kot! Czy warto pomagać?
I właściwie wcale nie wiadomo czy jest Pawła, bo po prostu nagle się pojawiał.
Pewnego razu kota długo nie było, a po kilku dniach przyszedł porządnie poturbowany. Nie wiadomo co się mu stało. Być może potrąciło go auto i przeciągnęło trochę po ziemi. Albo zaatakował go pies lub inne zwierzę, wyszarpując zawzięcie kawałki skóry z karku. A może ktoś wybitnie okrutny chciał się zemścić na kocie, z sobie tylko znanego (a na pewno absurdalnego) powodu? Tak czy inaczej kot ledwo dowłóczył się do wycieraczki i padł na bok, sprawiając wrażenie żegnającego się z tym światem.
Nie zastanawiając się długo Paweł wyłożył tylne siedzenie w aucie miękkim kocem, umieścił tam kota i pojechał do dobrej kliniki weterynaryjnej. Były zastrzyki, dezynfekcja, szycie. Potem kolejka do zdjęć RTG, przez którą Paweł spóźnił się do pracy. W następnych dniach kolejne wizyty i zmiany opatrunku. Kot powoli zbierał się do życia, radośnie zataczając się po dywanie na miękkich nogach. Rachunek za leczenie wynosił już kilka stówek, dodatkowo doliczyć należy obsikane przez zestresowanego kota tylne siedzenie.
– Po co Ci to? – pytali znajomi. – Przecież to nie jest twój kot. Nie mogłeś go zostawić samemu sobie? Otóż nie, Paweł nie mógł. Przecież zwierzę cierpiało i wymagało natychmiastowej pomocy.
W sytuacji gdy widzimy rannego kota, może pojawić się dylemat: pomóc mu czy udać, że się nie widzi? Liczyć na dobre serca innych ludzi? A może sam da sobie radę? Tak, każdy powie, że pomóc trzeba. Ale gdy nigdy nie było się w takiej sytuacji, nie wiadomo jak się zareaguje. A czy pomaganie dzikiemu zwierzęciu nie jest wchodzeniem w drogę naturze? Przecież dzikie zwierzęta polują na słabsze, nieprzystosowane do życia egzemplarze giną, zgodnie z prawami przyrody, że przeżyje najsilniejszy. Gdzie w tym wszystkim rola człowieka?
Na takie dylematy natury moralnej każdy musi odpowiedzieć zgodnie z własnym sumieniem. Warto zwrócić jednak uwagę na to, że często to my – ludzie – przyczyniamy się do tragedii tych zwierząt. Gdyby nie było samochodów, koty nie ginęły by tak często pod ich kołami. Inaczej wyglądałaby kwestia tzw. doboru naturalnego. Czy nie jesteśmy im więc winni pomocy, jeżeli z powodu naszej cywilizacji wpadają w tarapaty?
Podsumowując: zawsze warto pomóc rannemu kotu i zabrać go do weterynarza. Być może w ten sposób uratujemy mu życie? A może zyskamy potem kociego przyjaciela?
Płatności. Za pomoc choremu zwierzęciu będziemy musieli zapłacić z własnej kieszeni. Chyba, że trafimy na weterynarza o miękkim sercu, którego ujmie los kota i będzie chciał mu pomóc „po kosztach”.
Czy uratowany kot musi zostać u nas na zawsze? Niekoniecznie. Pomóc kotu zawsze warto, bo być może uratujemy go przed śmiercią lub kalectwem. A jeżeli nie ma dla niego miejsca w naszym domu, zawsze można zgłosić się do fundacji szukających kotom nowych właścicieli.