cookies

 

Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.

Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.

Rozmiar tekstu: A+ A-
10.05.2011 Autor: ASK

Piszę dla kotów, choć czytają ludzie…

Tagi: kultura wywiad
Kategoria: Kultura
wywiad z Franciszkiem Klimkiem, emerytowanym muzykiem, poetą i miłośnikiem kotów, znanym jako „koci poeta”
Pisze dla kotów, choć czytają...

Świat Kotów: Jak zaowocowała Pana miłość do kotów?

Franciszek Klimek: Dobry początek wywiadu. Udzielałem wielu wywiadów w życiu (nie tylko w sprawach kocich), ale żaden nie zaczynał sie od tak ładnego pytania… Jeśli tymi „owocami” można nazwać moje wiersze, to „zbiory” są skromnie mówiąc nie najgorsze. Zebrało sie ponad 200 wierszy, a jeszcze jakaś nieokreślona ilość dojrzewa. Może dojdzie do 250, co – jak mówią – byłoby swoistym rekordem, jeśli chodzi o wiersze poświęcone kotom. Niektórzy uważają, że często pod postaciami kotów ukrywam ludzi. Nie zaprzeczam, ale faktycznie inspiracją są tylko koty. Oczywiście niewiele by to moje pisanie znaczyło, gdyby te wiersze były tylko napisane. Na szczęście one są drukowane, czytane, śpiewane, recytowane, wystawiane na scenie i – co jest moja ogromna radością – sprawiają wielu ludziom przyjemność, o czym mi piszą w licznych listach.

ŚK: Od jak dawna jest Pan miłośnikiem kotów?

FK: Od 6-tego roku życia, to znaczy od przyniesienia do domu znalezionej na ulicy małej kotki. Była najmilszą towarzyszka mojego dzieciństwa, moją siostrzyczką, opiekunką w chorobie, pocieszeniem w dziecięcych smutkach, ciepłem w nie zawsze ogrzanym mieszkaniu. Moje pisanie o kotach to wyraz mojej wdzięczności dla niej i dla jej dzieci, które wypełniały potem nasz dom.

ŚK: A ile w takim razie kotów ma Pan teraz?

FK: Obecnie w naszym domu jest ich pięć. Te i wszystkie wcześniejsze to koty przygarnięte, znalezione, lub takie, które same przyszły w poszukiwaniu domu i uznały, że ten właśnie dom jest tym, jakiego szukały. Może to jakaś aura, którą koty wyczuwają… Niewidzialna, a pozostawiona przez poprzedników z informacją, że tu warto sie zatrzymać… Oczywiście nie byłoby prawdą, gdybym powiedział, że pięć kotów w domu to sama radość. Ale nigdy nie przeszedłbym obojętnie obok zabłąkanego lub porzuconego kociego dzieciaka.

ŚK: Od kiedy pisze Pan o kotach?

FK: Od niedawna, bo od roku 2000. Impulsem, który to spowodował, była śmierć najważniejszego kota w naszym życiu – znalezionego i przygarniętego kota Maćka. Był to pierwszy kot po 25 latach mojej nieobecności w Krakowie i pierwszy tak bliski całej rodzinie, jakby był jednym z nas. Jako mały kotek był rówieśnikiem naszego syna Krzysztofa. Razem się wychowywali, razem spali, razem jedli (tyle, że nie z tej samej butelki), razem się bawili, razem dorastali. Maciek do kilku kilogramów wagi i wyglądu pięknego kota syberyjskiego, Krzysztof do 190 cm wzrostu, z sercem otwartym dla wszystkich kotów. Maciek dożył do 19 lat, wszyscy płakaliśmy po nim, a ja napisałem dla niego wiersz, który przez zbieg kilku okoliczności zapoczątkował moje pisanie dla kotów. Bo w moim odczuciu, gdy zaczynałem pisać, pisałem właśnie dla kotów (chociaż czytać mieli ludzie).

ŚK: Skąd czerpie Pan pomysły, inspiracje?

FK: Francuski pisarz Jean Bourdin napisał kiedyś, że kot jest chodzącą poezją. Więc pytany na spotkaniach autorskich jak to możliwe, że mogłem napisać tyle wierszy właśnie o kotach, cytuję to właśnie zdanie, dodając, że poezja po prostu chodzi mi po domu i mruczy lub miauczy, a ja tylko zapisuję.
A poważniej mówiąc, jest oczywiste, że nie każdy kto ma długopis oraz kota czy nawet pięć, może pisać wiersze. Jakieś zdolności w tym kierunku miałem wrodzone i zauważyłem to już w latach szkolnych. Pisałem więc różne drobiazgi, zwykle niezbyt poważne, i tak też traktowałem późniejsze moje wiersze i wierszyki, które po rozbawieniu kolegów i rodziny lądowały w koszu. I wiele lat upłynęło zanim ktoś powiedział: „Ależ to trzeba drukować i wydawać!”. I tak pomalutku, z pewnymi oporami i nieśmiałością, posyłałem (bardzo rzadko) w różne miejsca moje drobiazgi, dziwiąc się, że to chcą drukować, a nawet płacić, co mnie zupełnie zaskakiwało. I tak doszło do roku 2000, o którym już mówiłem.

ŚK: Kim są Pana czytelnicy?

FK: Początkowo byli to tylko miłośnicy kotów, bo pierwsze wiersze ukazały sie w magazynie „Kocie Sprawy”. Mam na myśli wiersze „kocie”, bo dawniejsze rzadko pisane fraszki, drukowane w czasopismach satyrycznych „Mucha” i „Karuzela”, miały czytelników „normalnych”.
Z czasem to się wspaniale zmieniło. Pierwsze sygnały dostałem z Redakcji, która otrzymywała listy od czytelników po wydaniu pierwszego tomiku wierszy „Ja w sprawie kota”. Zdarzało się, że ktoś zaintrygowany tytułem zerknął do tomiku, zaczął czytać i… skończył już w domu, by po jakimś czasie poinformować Redakcję, ze właśnie wziął do domu kota. Po następnych tomikach, a zwłaszcza po spotkaniach autorskich, takich przypadków już było wiele i ten proces trwa nadal. Teraz już nie tylko redakcja, ale ja osobiście, dostaję wiele wspaniałych, wzruszających listów od czytelników, część pocztą, część e-mailem, co ułatwia moja strona autorska www.fjklimek.pl (ciągle nie mam czasu jej uzupełnić).

ŚK: Mieszka Pan w Krakowie, ale czy na spotkania autorskie jeździ Pan również poza Kraków?

FK: Tak, chętnie, bo cieszy mnie reakcja publiczności. Poza Krakowem najczęściej występuję w Warszawie – spotkania organizowane są przez redakcję „Kocich Spraw”. Sporo spotkań było w Łodzi, gdy wychodził magazyn „KOT”. Zaproszenia zresztą napływają z różnych miejscowości, ostatnio miałem bardzo ładnie zorganizowane spotkanie w pięknej, dużej sali Muzeum Miasta Jaworzna.

ŚK: A jakie są Pana najbliższe plany?

FK: Co przede mną? Tego jeszcze nie wiem, ale mam permanentne zaproszenie do udziału w spektaklach kabaretu Loch Camelot, gdzie wybrane odpowiednio wiersze bawią publiczność nie gorzej niż występy stałych artystów kabaretu. Niestety, ostatnio rzadko mam czas na tę przyjemność.

ŚK: Bardzo dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Anna Kaliszewska- Šterbáková

Franciszek Klimek pochodzi z Krakowa. Jest emerytowanym muzykiem, zawodowo związanym z Państwowym Zespołem Pieśni i Tańca „Śląsk” oraz Filharmonią Krakowską. Pisywał fraszki, felietony, wiersze dla dzieci. W ostatnich latach znany z twórczości, której motywem przewodnim są koty. Wydał kilka tomików wierszy o kotach, m.in. „Ja w sprawie kota”, „Otulę cię ciepłym mruczeniem” oraz „Mruczę, więc jestem”.

Komentarze (0)
Nie pamiętam hasła
Chcesz dołączyć do nas ? Zarejestruj się
 

Encyklopedia Ras

Kot japoński Bobtail

Maneki Neko… Brzmi enigmatycznie. Mi-Ke… Wiadomo jeszcze mniej. Hello Kitty! I wszystko jasne…
Więcej o tej rasie

Polub nas na Facebooku!

Innowacyjna gospodarka Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego