cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
Kot i tabletka. Z życia wzięte.
Powolutku wszyscy zaczęli tracić nadzieję, aż do pewnego dnia, kiedy okazało się, że kot ma robaki i należy mu podać tabletkę.
Korzystając z kolejnej wizyty w lecznicy, opiekunka sprytnie przerzuciła to zadanie na dwie młode lekarki. Pierwsza próba otwarcia kociego pyszczka i wrzucenia tabletki skończyła się jej wypluciem. Dwie kolejne i ten sam rezultat, przy czym kot zaczął bronić się wszystkimi łapami. Przy kolejnych dołożył zęby.
Wtedy wkroczyła opiekunka, która starała się utrzymać kota w ryzach. Do akcji wrócono, kiedy na rany kłute i szarpane zostały naklejone plastry.
Wlewanie wody strzykawką do kociego pyszczka, aby tabletka swobodnie spłynęła przełykiem, zaowocowało obfita pianą na mordce. Po kilku kolejnych nieudanych próbach, jedna z lekarek w końcu oświadczyła: Przerwijmy tą nierówną walkę, podamy zastrzyki.
Pomimo zaciętej walki i uszkodzeń ciała oraz widoku spienionego kota wydającego z siebie rozpaczliwo odstraszające dźwięki, miny lekarek były bardzo zadowolone. Walczy, znaczy wraca do zdrowia.
I faktycznie po tygodniu pan kotek był już zdrowy.