cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
News
Student bestialsko mordował koty - w pralce, w piekarniku
Kota sąsiadki włożył do pralki i uruchomił ją. Innego wkładał do piekarnika, przypalał mu ogon i wkładał długopis do uszu i odbytu.To tylko niektóre z zarzutów, jakie wrocławska prokuratura postawiła 20-letniemu studentowi za znęcanie się nad zwierzętami. Pomagać miał mu jego kolega, też student.
- Nie mogłam znaleźć mojego kota, który zwykle sypiał na półeczce na klatce schodowej. Przez siedem lat nikt nie zrobił mu krzywdy. Sąsiedzi wiedzieli, że jest mój. Zaczęłam się o kota bać dopiero przez tych studentów, którzy mieszkają piętro niżej. W nocy z ich mieszkania dochodziło miauczenie kota, byłam pewna, że mojego. Pukałam, ale nie chcieli otworzyć. Widziałam potem na klatce mokrą plamę i że studenci wynosili worki na śmietnik. Poszłam więc sprawdzić, co w nich jest. Znalazłam tam mojego kota - opowiadała pani Dorota na komisariacie policji tuż po zdarzeniu.
Funkcjonariusze od razu poszli z nią na osiedle Gaj, gdzie mieszkała. W niebieskim worku na śmieci znaleziono zmaltretowane ciało kota. Studenci wskazywani jako sprawcy nie chcieli policji otworzyć drzwi. Mimo to kilka godzin później zostali zatrzymani.
Koty go denerwowały
Pierwszy zeznania złożył 21-letni Wojciech M. Przyznał, że w nocy znalazł na klatce schodowej kota sąsiadki. - Zabrałem go do domu. Kot nasikał w pokoju, ja się zdenerwowałem, bo wszedłem w te siki. Uderzyłem kota, a potem zaniosłem go do łazienki. Z impetem wrzuciłem do pralki i nastawiłem pranie. Najpierw wlała się woda, a potem bęben zaczął się obracać. Po około 15 sekundach wyciągnąłem kota. Oddychał płytko, ale żył, tylko dziwnie wyglądał, nie ruszał się - opowiadał.
Jego 20-letni kolega Daniel P., zeznając niezależnie, dopowiadał: - Gdy Wojtek zobaczył, co zrobił, zaczął mnie wołać. Przybiegłem do łazienki, kot był gorący, jakby go ktoś polał wrzątkiem. Wojtek płakał, siedział w kącie, potem pytał, co ma robić - mówił.
To były pierwsze wersje zeznań. Szybko się jednak okazało, że było zupełnie inaczej. Wojciech M. przyznał, że kota zabił jego kolega, a on swoimi zeznaniami chronił go, bo Daniel jest dla niego ważną osobą.
Potem opowiedział, że w nocy z 20 na 21 listopada ubiegłego roku obaj byli pijani. Jego współlokator przyprowadził do domu kota sąsiadki, a potem wrzucił go do pralki i nastawił pranie.
M. opowiedział również o innych zdarzeniach. Mówił, że Daniel kilka tygodni wcześniej zabił innego kota, którego wziął ze schroniska. Zabił go, bo kot był agresywny i drapał. Jego też miał włożyć do pralki i włączyć automat.
Zeznał też, że P. zgniótł wersalką kilkumiesięcznego kociaka. - Zapomniał o nim i go przytrzasnął - mówił M. - Kot przeżył, ale był sparaliżowany, powłóczył łapami. Po siedmiu dniach zabraliśmy go do weterynarza. Ten powiedział, że miednica jest zmiażdżona, a rany tak rozległe, że kota trzeba uśpić - mówił.
Przesłuchano także dziewczynę Daniela P. Ta przyznała, że jej chłopak miał kota o imieniu Bazyl. - Gdy go zdenerwował, bo na przykład nasikał obok kuwety, Daniel wkładał go do mikrofalówki, piekarnika, szafek albo zmywarki. Za karę - zeznała. - Nie włączał jednak tych urządzeń - zastrzegła.
Mówiła również, że jej chłopak podpalał Bazylowi ogon albo wkładał mu do uszu i odbytu długopisy. Potem oddał kota swojej matce.
Dziewczyna opowiedziała również o tym, że pewnego dnia jej chłopak przyniósł do domu żywą kurę. Potem tak długo rzucał nią o ścianę, aż zwierzę zdechło.
Cztery zarzuty
Daniel P. działał w celu wywołania u zwierząt lęku, a także zadania im bólu i cierpienia - napisał prokurator w akcie oskarżenia. 20-latkowi postawiono cztery zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Pierwszy za zabicie kota sąsiadki. Biegły po przeprowadzeniu sekcji zwłok napisał, że przyczyną śmierci było uduszenie. Stwierdził również: - Prawdopodobnie nieprzytomne zwierzę, w agonii, sprawca włożył do wody celem upozorowania jego utonięcia.
Drugi zarzut 20-latek usłyszał za utopienie kota ze schroniska. Trzeci za zabicie kury, a czwarty za znęcanie się nad kotem Bazylem. Zarzutu za poturbowanie kociaka śledczy nie postawili. Uznali, że to był przypadek.
Wojciechowi M. prokuratura postawiła zarzut zacierania śladów, bo pomógł koledze wynieść ciało kota na śmieci, oraz utrudniania śledztwa, bo początkowo wziął winę na siebie.
20-latkowi za znęcanie się nad zwierzętami grozi do dwóch lat więzienia. Jego o rok starszemu koledze za utrudnianie śledztwa grozi do pięciu lat więzienia.
Sprawą zajmuje się wrocławski sąd. Daniel P. nie przyznaje się do winy, odmówił składania wyjaśnień.
Link do artykulu.