cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
News
Nad bezdomnych dachowcem zlitował się kustosz Muzeum
"Mamy na wystawie rokokowe krzesła, empirowe kanapki, biedermeierowskie fotele, ale najwygodniejsza do spania jest torba na laptopa. Nie wiem, w jakim stylu wykonana" - wyznaje na Facebooku Hipolit.
Jego domem jest muzeum, zna tu każdy kąt i zakamarek. Zanim przekroczył przyjazne progi krakowskiej Kamienicy Hipolitów, był zabiedzonym, bezdomnym dachowcem. O kocim nieszczęściu, które nie ma się gdzie podziać, opowiedziała Witoldowi Turdzy, ówczesnemu kustoszowi Kamienicy Hipolitów (Oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa) pracownica muzeum. Miał kustosz ciężki orzech do zgryzienia. Bo jak przyznaje - kot w muzeum to nie jest zwykła rzecz.
Decyzja niełatwa, tym bardziej że w Kamienicy Hipolitów eksponaty nie są zamknięte w gablotach. Kustosz służbistą nie był i miał dobre serce. Kot zamieszkał w Kamienicy Hipolitów przy placu Mariackim 3.
Z bezdomnego stał się kotem muzealnym. Kot Hipolit to brzmi dumnie i zobowiązuje! Czworonożny gospodarz muzeum z atencją traktuje wszystkie meble i kruche bibeloty.
- Jest bardzo delikatny i ostrożny. Rano zawsze z nami robi obchód całej ekspozycji, wszystko dokładnie sprawdza, dopiero potem udaje się na zasłużoną drzemkę - wyjaśnia Katarzyna Bury. - Nie wyobrażam sobie muzeum bez Hipolita, on ma dłuższy staż pracy niż ja. Hołubią go wszyscy, ale on upodobał sobie pana Bogdana, opiekuna wystawy. Pan Bogdan dobrze wie, "co tygrysy lubią najbardziej" i od lat przynosi mu smakowite kąski, również w dni wolne od pracy.
Ulubione miejsca Hipolita
Hipolit bywa wszędzie i wszędzie jest mile widziany. Oprócz osobistego wdzięku, ma dar przyciągania turystów. Latem wyleguje się na wystawie sklepu historycznego Kacper Ryks, albo w sieni przed Cafe Bar Magia i jak magnes przyciąga gości. Zimą wysypia się na miękkich i przytulnych kanapach w kawiarni albo na kanapie w gabinecie kustosza. Na wystawie wybiera eksponaty w pobliżu kaloryferów, uwielbia sobie uciąć drzemkę za kufrem.
Czasem zaszczyci kolana któregoś z pracowników siedzących przy komputerze. Nie gardzi też pustym fotelem przy komputerze.
- Po zamknięciu muzeum nie może przebywać na wystawie ani w pomieszczeniach biurowych, bo wszędzie jest zainstalowany alarm - wyjaśnia Katarzyna Bury. - Jeśli Hipolit śpi na fotelu przy komputerze, a my już kończymy pracę, nie budzimy go,tylko ostrożnie wytaczamy fotel z kotem na korytarz. Hipolit zapada w kamienny sen.
- Bywa, że leży zwinięty w kłębek na rokokowym krześle albo empirowej kanapce i turyści są przekonani, że to sztuczny kot, eksponat. Zdarza się, że budzimy go, bo odwiedzający nie wierzą, że naprawdę żyje - śmieje się Katarzyna Bury, dodając, że Hipolit zimowe noce najczęściej przesypia na portierni, bo tam jest najcieplej.
Hipolit i dzieci
- Kiedy przychodzą do nas grupy dzieci, w muzeum robi się głośno, czasem bardzo głośno. I wtedy niezastąpiony jest Hipolit - przyznaje Katarzyna Bury. - Wystarczy powiedzieć, że koty lubią spokój. W muzeum robi się cisza jak makiem zasiał, a jeśli potem w czasie zajęć emocje znowu biorą górę, to dzieci same uciszają kolegów - Cicho! Bo Hipolit sobie pójdzie.
A Hipolit co rusz odbiera dowody sympatii i wdzięczności od najmłodszych. Wiadomość o kocie muzealnym rozchodzi się w szkołach pocztą pantoflową i dzieci z kolejnych klas, które odwiedzają Dom Hipolitów, przynoszą zwierzakowi paczki z kocimi smakołykami.
Przyjaciele w biedzie
Prawdziwych przyjaciół poznał w biedzie. Pierwszy raz, kiedy go przygarnęli do muzeum, drugi raz, kiedy z przechadzki po mieście wrócił ze zranioną łapą.
- Natychmiast zawieźliśmy go do lekarza - mówi Joanna Strzyżewska, obecny kustosz Kamienicy Hipolitów. Łapa była nie tylko zraniona, ale i kość pęknięta. Lekarze założyli gips. Nieszczęśliwie wdało się zakażenie, gronkowiec. Z Hipolitem było krucho, nie wiedzieliśmy, czy przeżyje.
Pracownicy dwa razy dziennie zmieniali mu opatrunki, zalewali ranę antybiotykiem. W nocy panowie na portierni pilnowali, żeby nie zerwał sobie opatrunków. Leczenie było długie i kosztowne. Wszyscy pracownicy solidarnie "zrzucili się" na leczenie ulubieńca. Hipolit znowu stanął na czterech łapach.
Kot medialny
Wraz z pojawieniem się w muzeum Katarzyny Bury, Hipolit wskoczył na Facebooka. To nietypowy sposób prezentacji i promocji muzeum - okiem kota, który stał się najsławniejszym i najbardziej rozpoznawalnym krakowskim kotem.
Zdeklasował Kaśkę kwiaciarkę, kotkę, która od lat rządzi na krakowskim Rynku. Na profilu "Oczami kota Hipolita" na bieżąco możemy śledzić, co ciekawego dzieje się w życiu muzealnego kocura, który z przyjemnością i gracją pozuje do zdjęć i udostępnia je światu.
Okiem kota
"Martwiła się pani kustosz, że w tym roku Światowy Dzień Kota wypada w poniedziałek, a w poniedziałki muzea są zamknięte i jak tu uczcić moje święto? Skoro goście nie mogą przyjść do mnie, to ja, Hipolit, dzisiaj przychodzę do Was z gazetą. Uwierzcie mi na słowo" - pisze na Facebooku.
I jeszcze dodaje: - "Kot piwniczny to nie zaraza, którą trzeba przegnać i wytępić. Byłem bezdomnym kotem, jednym z tych, które ludzie wyrzucają z piwnic, zatrzaskują przed nimi okienka, trują. Żyję, bo trafiłem na dobrych ludzi. Jestem atrakcją muzeum, ulubieńcem pracowników i turystów. Drodzy Małopolanie! Zajrzyjcie kiedyś do Kamienicy Hipolitów i pozwólcie żyć kocim bidom, które zimą próbują choć trochę ogrzać się w piwnicach. Zamiast wyrzucać kota z piwnicy - bo śmierdzi, wystarczy go wykastrować, postawić kuwetę. Dwa razy do roku odrobaczyć, odpchlić. To mówię ja, Hipolit, krakowski kot muzealny".
Źródło: http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3333309,kocur-byl-bezdomnym-dachowcem