cookies
Serwis internetowy swiatkotow.pl używa plików cookies.
Korzystając ze strony internetowej www.swiatkotow.pl wyrażasz zgodę na używanie plików cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.
News
Kocia epidemia na terenie byłego legnickiego browaru
Od lat teren byłego legnickiego browaru jest miejscem schronienia dla bezdomnych, dziko żyjących kotów. Jednak od niedawna, nasi czytelnicy zasypują naszą redakcyjną skrzynkę e-mailami w sprawie przebywających tam zwierząt.
- Codziennie przechodzę obok byłego browaru i widok jednego z kotów wzbudził we mnie niepokój – pisze do nas legniczanka. – Zwierzę miało zaropiałe oczy i wydawało się wychudzone, mimo faktu, że codziennie widzę kilka osób, które dokarmiają tamtejsze koty.
Kobieta postanowiła bliżej zainteresować się sprawą, bo kot już na pierwszy „rzut oka” wydawał się chory. – Próbowałam go złapać, ale uciekł – dodaje. – Przechodząc przez teren browaru zauważyłam kilka innych kotów, wszystkim łzawiły oczy. Przy płocie stały pojemniki z karmą przymocowane do prętów, tak by jedzenie z nich nie wypadło. Pomyślałam więc, że zwierzaki na pewno nie głodują.
Kilka metrów dalej, w zaroślach kobieta zobaczyła rozkładające się zwłoki jednego z kotów. Ten widok ją zaniepokoił. – Zastanawiałam się, czy rozszarpał go pies, czy też zwierzę zdechło z powodu jakiejś choroby lub wycieńczenia – pisze nasza czytelniczka. To dziwne, że w sercu miasta, w ścisłym centrum leżą martwe zwierzęta i nikt się problemem nie interesuje…
Sytuacja kotów na terenie browaru przykuła uwagę także innych mieszkańców Legnicy. Jednej z legniczanek udało się złapać biało-czarnego kociaka. Zwierzę zawiozła do weterynarza, który wykonał komplet badań. Okazało się, że kot jest ciężko chory i mimo intensywnej opieki zdechł.
Zadzwoniliśmy do legnickiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Elżbieta Gałecka, rzecznik TOZ wyjaśnia, że sprawa kotów przebywających na terenie byłego browaru, jest miłośnikom zwierzaków świetnie znana.
- Już w marcu dotarły do nas pierwsze sygnały o sytuacji tych zwierząt – mówi Gałecka. – Od razu skontaktowałam się z przedstawicielami spółki Rank Progress, właściciela terenu, na którym przebywają koty. Byłam miło zaskoczona, bo przedstawiciele spółki od razu zaoferowali nam swoją pomoc. Bez problemu zdecydowali się udostępnić transportery dla kotów, a także podjęli się wynajęcia firmy wyłapującej dziko żyjące zwierzęta, by później mogły one trafić pod opiekę weterynaryjną.
Co więc się stało? Jak dodaje Gałecka, prezes legnickiego TOZ Edward Jabłkowski miał się skontaktować z członkami Rank Progress, ale najzwyczajniej w świecie zapomniał… - Nie chcę komentować tej sprawy, mogę jednak obiecać, że w ciągu dwóch tygodni, sytuacja kotów ulegnie poprawie. Wzięłam sprawy w swoje ręce i sama zaczęłam się kontaktować z pracownikami spółki Rank Progress. Podobnie jak w marcu zaoferowali pomoc, tym razem jednak problem nie zostanie zamieciony pod dywan przez prezesa TOZ. Zwierzęta potrzebują natychmiastowej opieki, najprawdopodobniej są chore na zakaźne zapalenie otrzewnej (FIP) lub koci HIV.
Źródło: http://fakty.lca.pl/legnica,news,42280,Kocia_epidemia